W nieznanym świecie. Moja kochana babcia i Alzheimer

Czytaj dalej
Fot. Joanna Urbaniec
Katarzyna Janiszewska

W nieznanym świecie. Moja kochana babcia i Alzheimer

Katarzyna Janiszewska

Najpierw usypiała pamięć. Babcia gotowała zupę ogórkową bez ogórków, parówki bez wody. Powoli, po trochę usypiało całe ciało.

Zawsze byłam z babcią blisko. Ale chyba najbardziej zbliżyłyśmy się po śmierci dziadka. Codziennie do niej przychodziłam. Brałam pod pachę i szłyśmy na spacer po osiedlu, nad Zalew Nowohucki. Albo do kawiarni na kremóweczkę z herbatką, babcia lubiła słodycze. Jak było brzydko, siedziałyśmy u niej. Stała się moją przyjaciółką. Wszystko mogłam jej powiedzieć. Opowiadałam o chłopakach, moich miłosnych wzlotach i upadkach: babcia, ty masz nosa, poradź, ten będzie fajny? I to się sprawdzało.

Gdy byłam mała, w wakacje zabierała mnie nad morze, do Kołobrzegu. Każdego roku na molo robiła mi zdjęcie. To była nasza tradycja. Dwie ulubione rzeczy: słonecznik prażony i lody. I zawsze na przyjazd, albo na wyjazd była ryba, z wędzarni od rybaka. Babcia lubiła Kołobrzeg z powodu lasów, siadała na ławeczce, albo spacerowała w cieniu drzew. Upały ją męczyły.

Pojechałyśmy razem do Paryża, była nim zachwycona! Przeszłyśmy cały turystyczny szlak: wieża Eiffla, Łuk Triumfalny, Moulin Rouge. Ale najwięcej czasu spędziłyśmy nad Sekwaną. Później, w chorobie lubiła oglądać album z tamtej wyprawy. Chciała pojechać do Pragi, ale nie zdążyłyśmy.

W nieznanym świecie. Moja kochana babcia i Alzheimer
Joanna Urbaniec

Przyjechała do Krakowa z Nysy, do pracy w Nowej Hucie. Zatrudniła się jako księgowa w kadrach Zakładów Tytoniowych, dziś to Philip Morris. W Hucie poznała dziadka, który pochodził spod Łodzi.

Nie było im lekko, nie mieli pieniędzy, ale dbali, by córki były wykształcone. Na to szły oszczędności.

W młodości była dobrą sportsmenką, biegała i skakała przez płotki. Ale nie poszła w tym kierunku, urodziła dwie córki, zajęła się pracą, domem. Nigdy nie była szczególnie imprezową osobą, ani wyjątkowo towarzyską. Raczej skrywała swoje uczucia.

Podobała się chłopakom. Wysportowana, miała zgrabną sylwetkę. I piękny, gruby, czarny warkocz. Oczy, zielone, pod koniec życia zrobiły się szare. Nawet, gdy była już starsza, nie wychodziła z domu bez pomalowania ust szminką. Elegancka, lubiła się pięknie ubrać. Czesała się u fryzjera.

W nieznanym świecie. Moja kochana babcia i Alzheimer
Joanna Urbaniec

Przez pewien czas po śmierci dziadka, babcia jeździła ze znajomymi na wycieczki po Polsce, chodziła na wieczorki taneczne. Ale w pewnym momencie entuzjazm opadł. Lubiła spędzać czas sama. Kupowała paczkę ciasteczek, kładła się przed telewizorem i oglądała seriale. Mówiłam: babciu, usypiasz swoje ciało, bądź aktywna. Odpowiadała: no i co poradzę, jak mi się nie chce?

Zapominanie

Pierwsze symptomy zauważyliśmy 10 lat temu. Najpierw babcia myliła imiona wnuków, koleżanek. Jeszcze jej to nie blokowało. Za chwilę myliła już nie tylko imiona, ale i słowa. Chciała powiedzieć książka, a mówiła - kapusta. Miała tego świadomość i było to dla niej krępujące. Zaczęła unikać spotkań

Babcia robiła herbatę w ten sposób, że zalewała nie torebkę, ale cukierniczkę.

Pojawiły się różne natręctwa: wszystko musiało być ustawione do siebie pod pewnym kątem, przesuwała pudełko zapałek na stole, by stało odpowiednio do wazonu. Gotowała parówki bez wody, albo zupę ogórkową bez ogórków…

W końcu mama zdecydowała się wziąć ją do siebie.

Największy spadek formy intelektualnej babci następował w okresach depresyjnych, jesienno-zimowych.

Rozwiązywałam z babcią krzyżówki, żeby pobudzić jej mózg. Najpierw dla dorosłych. Później młodzieżowe. Na końcu obrazkowe. Na obrazku była kura, a babcia mówiła, że drzewo. Naprowadzałam ją, podpowiadałam początkowe litery. Igor, mój 3-letni syn wiedział, a babcia nie.

W nieznanym świecie. Moja kochana babcia i Alzheimer
Joanna Urbaniec

Była coraz słabsza fizycznie, bolały ją nogi. Spacery ograniczyły się do wyjścia przed blok. W domu pojawił się wózek, którym wywoziliśmy ją na podwórko. Z czasem na wózku poruszała się też po mieszkaniu.

Problemy pojawiły się przy myciu. Babcia weszła do wanny, ale nie wiedziała, co ma robić dalej. Trudno ją było z tej wanny wyciągnąć. Mówiłam: babciu podnieś nogę. A babcia nie wiedziała, czego od niej chcę.

Doskonale pamiętała swoją młodość, jak uciekała przed Niemcami, że spadł na nią obraz z ciężarówki, że jej tata był burmistrzem miasta. A nie pamiętała o czym rozmawiałyśmy przed chwilą.

Jadła normalnie, a chudła. Lekarz powiedział, że to kolejne stadium choroby. A później jeszcze usłyszałam coś przerażajacego: że organizm sam siebie zjada.

W nieznanym świecie. Moja kochana babcia i Alzheimer
Joanna Urbaniec

Ciało z rurkami

W pewnym momencie pokój babci zamienił się w szpitalną salę. Było profesjonalne łóżko przeciwodleżynowe, na szafce zestaw kosmetyków do pielęgnacji. Babcia już prawie nie wstawała. Co godzinę trzeba ją było przekręcać, oklepywać, żeby nie zrobiły się odleżyny. Zapominała o potrzebach fizjologicznych. Ale pieluszki powodowały odparzenia. Trzeba było założyć cewnik.

Karmiłam babcię łyżeczką, nawet płyny podawałam jej w ten sposób. Jednego popołudnia zaczęła się krztusić. Usta zrobiły się sine. Wezwałam pogotowie. Babcia pojechała do szpitala. I wróciła z rurką w nosie. To był okropny widok: ciało, a z niego odchodzące rurki. Od tamtego czasu karmiliśmy ją przez sondę.

Przestała mówić. Po grymasach twarzy domyślałam się, czy coś się babci podoba, czy nie. Próbowałam wprowadzać urozmaicenia: przesuwałam łóżko, robiłam przemeblowanie w pokoju. Dużo jej czytałam.

Śledziłam amerykańskie portale medyczne. Liczyłam, że pojawi się jakiś lek, programy eksperymentalne. Były. Ale dla chorych w początkowej fazie. A babcia była w zaawansowanym stadium.

Nigdy nie miałam myśli, że lepiej, aby umarła i już się nie męczyła. Chciałam, aby żyła jak najdłużej. Ona sama też trzymała się życia do końca. Bała się śmierci.

Zawsze, gdy gdzieś wyjeżdżałam, żegnałam się z babcią. Tak samo rok temu w wakacje, gdy jechałam do Rumunii. Pewnego wieczora zadzwoniła mama z pytaniem gdzie są leki na rozszerzenie oskrzeli. Nie mogłam później wyrzucić z głowy myśli, że coś złego się stanie. Następnego dnia zadzwonił mój brat…

W nieznanym świecie. Moja kochana babcia i Alzheimer
Joanna Urbaniec

Nie było mnie przy babci, gdy umierała. Powrót z Rumunii to był koszmar. Myślałam, że ta podróż nigdy się nie skończy.

„Postępuj w życiu tak, aby wszystkim było z tobą dobrze” - babcia często to powtarzała. Nigdy nikogo nie obgadywała, wolała pewne sprawy przemilczć, niż zrobić komuś przykrość. Była dobra, szczera. Jak mi dawała pieniądze, mówiła: bierz, mam dobrą rękę, będą ci się mnożyć. Opłacała mi studia. Ciagała po dentystach, co nie było tanie, żebym miała ładne ząbki.

Zbierała pocztówki, miała ich tysiące, z całego świata. Jak wysyłam pocztówkę, to zawsze myślę o niej.

Katarzyna Janiszewska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.