W Subicach chcą wyciąć 900 drzew!
Mieszkańcy: - Drzewa wskazuje leśniczy wynajęty przez gminę, a nie nadleśnictwo. O co tu chodzi? Burmistrz Tomasz Ciszewicz: - Zapraszam do urzędu. Chętnie pokażę niezbędne dokumenty
Od kilku dni mieszkańcy z niepokojem patrzą na powycinane i powalone drzewa w lesie przy Słubickim Ośrodku Sportu i Rekreacji. - Usłyszeliśmy, że nasz las ma 100 tys. drzew, z czego 900 nadaje się do wycięcia - mówi nam na miejscu Daniel Krawczyk, mieszkaniec Słubic.
Pojechaliśmy do lasu, żeby zobaczyć, jak wygląda sytuacja. Faktycznie, co kilkanaście metrów widzimy powalone drzewo lub świeży pień. - Drzewa, które są wycinane, stwarzały niebezpieczeństwo. Proszę zobaczyć na te konary i na całe drzewo, ono już i tak nie rośnie i nie spełnia swojej funkcji. Jest chore, a do tego niebezpieczne - pokazuje nam jedno z drzew leśniczy. Został wynajęty przez gminę do wyznaczenia drzew, które mają iść pod topór. Nie podaje nazwiska do gazety, bo - jak mówi - nie chce być wplątany w jawny konflikt między mieszkańcami a gminą.
W lesie jest z nami paru mieszkańców, którzy są stanowczo przeciwni tej wycince. Uważają, że gmina przez 10 lat nic w lesie nie robiła, a teraz zaczęła ciąć drzewa hurtowo.
- Leśniczy mówi, że większość z nich to są drzewa chore, zagrażające życiu mieszkańców i spacerowiczów. Rozumiem, że bezpieczeństwo jest najważniejsze, tylko pytanie brzmi: nie należało tego robić przez 10 lat sukcesywnie? Wycinka 900 drzew w jednym terminie budzi wątpliwości. Wygląda na zwykłą siekierezadę - dodaje Daniel Krawczyk.
Obecni przeciwnicy wycinki drzew zastanawiają się też, dlaczego gmina nie poprosiła nadleśnictwa o wyznaczenie drzew do wycinki, tylko leśniczego, który robi to na jej zlecenie. Jest to dla nich niezrozumiałe i widzą w tym jakiś podstęp.
„GL” zapytała o to burmistrza. - Przepisy mówią, że drzewa w ramach trzebieży (pielęgnowania lasu - red.) ma wskazać osoba posiadająca odpowiednie uprawnienia i z taką osobą gmina zawarła umowę - odpowiada Tomasz Ciszewicz. I odpowiada na wątpliwości mieszkańców.
- Wycinka drzew, do której zostaliśmy zobowiązani przez starostwo, odbywa się zgodnie z przepisami. Drzewa wskazał leśnik, który ma uprawnienia w tym zakresie - mówi burmistrz. Pokazuje nam zarówno dokument potwierdzający te uprawnienia, jak również umowę, którą gmina zawarła z leśnikiem. Wynika z niej, że jest on inżynierem nadzoru w nadleśnictwie Rzepin. Zlecenie wykonywał jako osoba prywatna. - Miał takie prawo, a gmina miała prawo zlecić mu wyznaczenie drzew do wycinki. Nie mamy w urzędzie osoby, która byłaby w stanie to zrobić i nie pierwszy raz zlecamy zadania związane z gospodarką leśną - dodaje burmistrz.
Z umowy wynika, że za realizację zlecenia gmina zapłaciła 2,5 tys. zł brutto. - Zgodnie z ustawą o zamówieniach publicznych przy tak niskiej kwocie nie ma obowiązku ogłaszania przetargu czy zbierania ofert - tłumaczy Ciszewicz. I dodaje: - Wycinka drzew zawsze budzi emocje. W tym wypadku to nie była nasza inicjatywa, ale konieczność wywiązania się z nakazu starostwa w sprawie trzebieży. Też szkoda nam tych drzew, ale takie są zasady prowadzenia gospodarki leśnej. Usuwa się drzewa chore lub te, które nie są wartościowe dla gospodarki leśnej lub na przykład utrudniają rozwój innym drzewom.
Burmistrz uważa, że niektóre wykorzystują sprawę do celów politycznych. - Zapraszam je do urzędu. Im także chętnie pokażę wszystkie niezbędne dokumenty. Nie spodziewam się jednak, że przyjdą, bo o czym by później pisały na przeróżnych forach internetowych? Wiele z tych osób nie lubi prawdy, bo jest dla nich niewygodna. Tak jest w przypadku tego tematu - mówi burmistrz Ciszewicz.
Mieszkańcy, którzy spotkali się z nami w lesie, mają też inne wątpliwości. - Obawiam się, że w przy okazji trzebieży będzie również realizowana wycinka mająca na celu przygotowanie i oczyszczenie terenu z części drzew pod pod budowę wieży Kleista - mówi Piotr Karp.
- Trzebież nie ma nic wspólnego z planami budowy wieży - zapewnia jednak burmistrz Ciszewicz.