W Zielonej Górze święta mają magiczną moc, łapmy ją pełnymi garściami na nowy rok

Czytaj dalej
Fot. Mariusz Kapała
Leszek Kalinowski

W Zielonej Górze święta mają magiczną moc, łapmy ją pełnymi garściami na nowy rok

Leszek Kalinowski

Wigilia kojarzy się z rodziną, miłym słowem, prezentami. Ale czasem było komediowo i dramatycznie. Kiedy?

Święta, Nowy Rok to dobry czas do wspomnień, podsumowań. Zapytaliśmy zielonogórzan o te nietypowe, radosne momenty.
- Byłem pierwszy raz u teściów na Wigilii. Stresowałem się bardzo, choć oni byli dla mnie bardzo mili. Pokazywali albumy. Wspominali związane ze zdjęciami zdarzenia. Historyczna była też choinka. Bo bombki to pamiątki po babci, prababci, cioci, która była na Syberii. Jedną z nich namalowała moja żona, gdy miała sześć lat - wspomina informatyk Patryk Widawski. - W pewnym momencie wstałem od stołu i zahaczyłem nogą o stojak. Choinka runęła na stół. Zbladłem. Dziś ciągle to wydarzenie przypominamy przy świątecznym stole.

Dla Karoliny Bułyszko-Kowalskiej niezapomniana Wigilia była przed laty, kiedy niespodziewanie przyszedł św. Mikołaj z wielkim worem prezentów. - Byłam pewna, że pomylił adres. Bo przecież my nikogo nie zamawialiśmy. Co roku Mikołajem był mój mąż - opowiada pani Karolina. - Próbowałam przekonać faceta, że trafił pod niewłaściwy adres. Był uparty. Pomyślałam: chyba jakiś psychiczny. Jakaż była moja radość, gdy okazało się, że to mój brat z Ameryki zrobił nam taką niespodziankę.
Stanisława Witecka przyznaje, że u nich zawsze było mnóstwo ludzi. - Jednego roku, z powodu strasznej zimy, rodzina nie dojechała. U sąsiadów podobnie. Oni również nie byli przyzwyczajeni, by siedzieć sami przy stole. No to zrobiliśmy wspólną
Wigilię, dołączyli inni. Było hucznie jak na weselu - opowiada.

Zdaniem Krystyny Malickiej, zawsze może być wesoło. Bo to od nas zależy, jaką stworzymy atmosferę. Jeśli będziemy narzekać, że jesteśmy zmęczeni przygotowywaniem świąt, bieganiem za prezentami, to pewnie nastrój udzieli się innym. Jeżeli postaramy się nie rozmawiać o polityce czy innych drażliwych tematach, jest duża szansa, że nie pokłócimy się z rodziną, której dawno nie widzieliśmy. - Wykorzystamy ten czas na bycie razem. Wszak takich chwil niewiele w tym zwariowanym, zabieganym życiu - zauważa.

Wiele ciekawych historii usłyszeliśmy też w ZUTW. Prezes Zofia Banaszak opowiada o Wigilii w stanie wojennym, kiedy to urodziła młodszą córkę. Elżbieta Józefowicz o tym, jak prezenty pojawiały się nie wraz z pierwszą gwiazdką, lecz rano...
Zofia Banaszak, prezes Zielonogórskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku, przez ostatnie dwa tygodnie tylko chodziła po... wigiliach. Słuchaczy jest już ponad tysiąc. Nie ma szans, by zorganizować jedno świąteczne spotkanie. No chyba, że byłaby to hala CRS. Ale siedzieć na trybunach to nie to samo co przy stole. Dlatego każda sekcja, klub UTW przygotował własną wigilię i zaprosił panią prezes ...

Każde spotkanie jest wyjątkowe, ma swój klimat. Ale Wigilia 1981 roku wciąż wraca we wspomnieniach. 13 grudnia, w dniu ogłoszenia stanu wojennego, pani Zofia poczuła, że już czas. Że młodsza pociecha chce ujrzeć świat. - Taksówki wtedy nie jeździły. Pieszo do szpitala? Tak właśnie było - mówi Z. Banaszak. - Ale święta, mimo tej całej grozy dookoła, były radosne. Bo z rodziną. Maleńką Agatką, prawie 10-letnią Kamilą i mężem Zbyszkiem. A jaką niespodziankę zrobili nam rodzice?! Załatwili zezwolenie, by z Drezdenka przyjechać do Zielonej Góry! Bo przecież nie można się było wtedy swobodnie poruszać. Do Wigilii zasiadła cała rodzina.

Kiedyś wszystko trzeba było wystać w kolejkach. Może dlatego te zdobycze potem tak bardzo smakowały. A zapach kubańskich pomarańczy miał magiczną moc. Tradycyjnie był i Gwiazdor (najczęściej to rola pana Zbyszka), wspólne kolędowanie. I choinka misz-masz.

- Wnuczki twierdzą i dziś, że nasza jest najładniejsza. Bo wszystko na niej wisi, cukierki, ozdoby, bombki - zauważa Z. Banaszak. - A kiedyś to takie szczypce były i świece się w nie wkładało. Ileż to razy choinka się od nich zapaliła?!
W domu Marii Wajs zawsze był Gwiazdor, Gwiazdorka, a nawet Diabeł z ogonem.

- Dzieciaki ciągle coś opowiadały, że nie ma prawdziwych Gwiazdorów. Jak to nie ma? Postanowiłam to sprawdzić. Ukryłam zapałki - opowiada pani Maria. - Kiedy przyszedł Gwiazdor i pytał o paciorek, czy jestem grzeczna, szybko zapaliłam zapałkę i przyłożyłam do białej brody. Ona była zrobiona z pakułów, więc szybko spłonęła. Wtedy zobaczyłam twarz... mojego dziadka.
Diabeł ją zaraz wyciągnął na podwórko. Do studni chciał wrzucić. Od tamtego czasu zapałek nie wzięła do ręki.
W domu u Urszuli Jankowskiej - tradycyjnie - będzie w prezencie... człowiek. Najmniejszy. Tym razem 9-miesięczna wnuczka.

- To już taka nasza rodzinna tradycja, że najmłodsze dziecko jest zapakowywane w świąteczny papier. Jako prezent - podkreśla pani Urszula i przypomina sobie Wigilię, gdy miała 21 lat. Pojechała do teściów. A tam? Przy stole tylko oni i brat męża. Nie była przyzwyczajona do tak małej Wigilii. Zamiast barszczu - na stole zupa rybna. A pierogi?
- U mnie zawsze były one smażone jak pączki. Jakoś tak ciężko na duszy mi się zrobiło, że się rozpłakałam. Bo przecież to nie była Wigilia! - wspomina. - Dziś się z tego śmieję. Ale pierogi-pączki są co roku. Jak i uszka smażone, na osobnym talerzu, a nie w barszczu. Bez nich, przyznaję, nie ma dla mnie Wigilii.

Dla Elżbiety Józefowicz Wigilia to rodzina. I nie tylko ta najbliższa. - Nieważne, czy masz 20, czy 100 pierogów, czy święta spędzasz w SPA, czy w domu. Najważniejsze jest z kim - dodaje pani Ela. - Mama robiła dla nas Wigilię na co najmniej 12 osób, potem się szło do drugiej babci, gdzie przy stole siadało 20 osób. Inaczej niż w większości rodzin obdarowywano nas prezentami. Znajdowaliśmy je w Wigilię pod żywą choinką rano, od razu po przebudzeniu.

Pani Alicja z klubu FotoX przypomina sobie, że na Wigilię mieli wyjątkowego gościa. Z Japonii. - Podsuwaliśmy mu różne potrawy. Spróbuj uszek, pierogów, kapusty... On był bardzo kulturalny. Nie odmawiał. Dopiero potem uświadomiliśmy sobie, jakie musiał przeżywać katusze! - podkreśla pani Alicja. - Poszliśmy razem na pasterkę. On w dzierganej czapce z serduszkami, którą od nas dostał, słuchał, jak ludzie śpiewają i włączył się... Słów nie znał, więc buczał. Komicznie to wyglądało, wszyscy się oglądali na buczącego Japończyka w czapce z serduszkami.

Leszek Kalinowski

Jestem dziennikarzem działu informacyjnego. W "Gazecie Lubuskiej" pracuję od 1991 roku. Najczęściej poruszam tematy związane z Zieloną Górą i oświatą (przez lata prowadziłem strony dla młodzieży "Alfowe bajerowanie" - pozdrawiam wszystkich Alfowiczów rozsianych dziś po świecie). Z wykształcenia jestem magistrem filologii polskiej. Ukończyłem też dziennikarstwo oraz logopedię, a także podyplomowe studia "Praktyczne aspekty pozyskiwania funduszy unijnych".


Dziś zajmuje sie sprawami, dotyczącymi Zielonej Góry i regionu, zwłaszcza interesuja mnie tematy, związane z: 


- budową Centrum Zdrowia Matki i Dziecka, 


https://gazetalubuska.pl/jak-zmienia-sie-centrum-zdrowia-matki-i-dziecka-w-zielonej-gorze-kiedy-zakonczenie-prac/ar/c1-14995845


- rozwojem Uniwersytetu Zielonogórskiego, w tym m.in, medycyny, 


https://gazetalubuska.pl/zielona-gora-mistrzostwa-polski-w-szyciu-chirurgicznym-studentow-medycyny-zdjecia-wideo/ar/c1-14620323


- rozbudową Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze, 


https://gazetalubuska.pl/ale-sie-dzieje-w-szpitalu-uniwersyteckim-zobacz-jak-sie-zmieniaja-rozne-obiekty/ar/c14-15111792


- inwestycjami oświatowymi i poziomem nauczania w szkołach, 


https://gazetalubuska.pl/egzamin-osmoklasisty-z-jezyka-polskiego-za-nami-zobacz-jak-bylo/ar/c5-15028564


- komunikacją miejską i elektrycznymi autobusami. 


https://gazetalubuska.pl/zobacz-jak-zmienia-sie-centrum-przesiadkowe-zdjecia/ga/13729844/zd/32684686


W wolnej chwili lubię popływać, jeździć na rowerze, obejrzeć spektakl teatralny, posłuchać koncertu, zwiedzać mało znane miejsca, poznawać nowych ludzi, od których czerpię wiele pozytwynej energii. 


 

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.