Walczą o niezależność. Na tyle, na ile to możliwe

Czytaj dalej
Fot. Alicja Kucharska
Alicja Kucharska

Walczą o niezależność. Na tyle, na ile to możliwe

Alicja Kucharska

- Mama od roku nie wychodziła na dwór - mówi Lidia Porwisiak. Codzienne życie ułatwiłby zjazd dla wózków inwalidzkich

Mariola Porwisiak zawsze działała społecznie. Przewodniczyła szpitalnemu związkowi zawodowemu „Solidarność”, udzielała się również w radzie pracowniczej. - Nikomu nigdy nie odmówiła pomocy. Teraz sama jej potrzebuje - zaczyna córka Lidia Porwisiak.

Pani Mariola trzy lata temu doznała udaru mózgu. Kobietą opiekuję się jej niepełnosprawna córka Lidia, która mimo trudności, dzielnie je pokonuje. - Początkowo, po udarze, pomogli jej przyjaciele - pracownicy szpitala, bo tam przepracowała większość życia. Wspomogli nas ze środków prywatnych, by mama mogła podjąć rehabilitację. Teraz jej stan pogorszył się na tyle, że może wykonywać tylko podstawowe czynności. Od roku nie wychodziła na dwór… nie licząc pojedynczych sytuacji, gdzie musiała dostać się do lekarza - mówi córka.

Kobieta ma sparaliżowaną prawą stronę ciała. Ręka jest całkowicie niesprawna. Cierpi też na afazję. Ponadto kilka miesięcy przed udarem pani Mariola doznała urazu lewego łokcia. - Samodzielność mamy ogranicza się więc wyłącznie do podstawowych czynności - wyjaśnia Lidia Porwisiak.

Kobiety marzą o pochylni, czyli zjeździe dla wózków z balkonu. - Nie chcieliśmy już prosić o pomoc. Jesteśmy wdzięczni, co dotychczas dla nas zrobiono. Dlatego oficjalną drogą starałyśmy się o dofinansowanie z PFRON. Niestety, wstępny kosztorys wykonawcy to 36 tys. zł, a przyznane dofinansowanie to 10 tysięcy - mówi z żalem kobieta.

Kobiety mieszkają w jednym z bloków na os. Słonecznym. Mieszkanie znajduje się na parterze. - Mam już wszelkie pozwolenia, pozostaje kwestia finansowa. Same sobie nie poradzimy.

By schorowana kobieta mogła wyjść na zewnątrz do pomocy potrzebne są co najmniej dwie osoby. - A to dla mamy ogromny stres, dlatego unika takich sytuacji i od miesięcy pozostaje w domu. Pochylnia pozwoliłaby nam zmierzyć się z trudami życia codziennego, zawalczyć o niezależność. W końcu, po roku, wybrałabym się z mamą na spacer - mówi ze łzami w oczach kobieta. - Wówczas do każdego wyjścia nie musiałabym angażować innych osób.

Pani Lidia w najbliższym czasie chce skontaktować się z innymi firmami budowlanymi, które być może będą w stanie wybudować pochylnię za mniejszą kwotę. Liczy tu na zrozumienie przedsiębiorców. Mama pani Lidii nie pozostaje pod opieką żadnej fundacji.

- Po prostu nie wiem, od czego miałabym zacząć...

Naszej redakcji udało się skontaktować z Beatą Zatylną, prezes fundacji „Pomoc i Nadzieja”.

Pani Beata ochoczo zadeklarowała, że postara się pomóc obu kobietom. Nie tylko w utworzeniu specjalnego subkonta, ale i konsultacji z przedsiębiorcami, którzy mogliby przygotować wycenę.

Do sprawy wrócimy.

Alicja Kucharska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.