Woda wciąż leje mi się na głowę

Czytaj dalej
Fot. Mariusz Kapała
Natalia Dyjas-Szatkowska

Woda wciąż leje mi się na głowę

Natalia Dyjas-Szatkowska

Nasz Czytelnik w Zielonej Góry, Stanisław Koziura, zgłosił się do nas z prośbą o pomoc. Przy większym deszczu woda cieknie mu na głowę. A pomocy brak...

- Przy każdym większym deszczu muszę po całym mieszkaniu rozstawiać miski i garnki, bo woda leje mi się na głowę – mówi zrozpaczony Stanisław Koziura, mieszkający w jednej z kamienic przy ul. Jedności. I pokazuje pisma, które wysyłał już od zeszłego roku do zarządu wspólnot mieszkaniowych i do administracji budynków mieszkalnych, z prośbą o pomoc i remont dachu, chociaż w tej części, w której przecieka. Bo pan Stanisław mieszka na poddaszu i przez dziurawy dach jego sufit jest bezpośrednio zalewany. Z każdym deszczem zaciek na ścianie robi się coraz większy. I bardzo długie schnie.

Mnie nie chodzi o jakiś olbrzymi remont dachu. Chciałbym tylko, żeby przestało mi się lać na głowę przy każdym większym deszczu

Pan Stanisław pisma wysyłał trzy razy, za każdym razem uprzejmie prosząc o pomoc. W załączniku dodawał też rysunek poglądowy i napisał: „Rysuję jeszcze raz wizerunek zalania sufitu. Woda leci po ścianie do dołu do bardzo miłej i dobrej sąsiadki”. W pismach wielokrotnie podawał też swój numer telefonu, by kontakt z nim był jak najbardziej ułatwiony.
- Mnie nie chodzi o jakiś olbrzymi remont dachu. Chciałbym tylko, żeby przestało mi się lać na głowę przy każdym większym deszczu - mówi.

– Przyszła jedna pani i zrobiła zdjęcia sufitu. Tylko że przyszła latem, w trakcie największych upałów, kiedy u mnie było sucho. Niech ktoś do mnie przyjdzie, jak jest burza i zobaczy, co się wtedy dzieje w tym mieszkaniu – dodaje pan Stanisław. Mężczyzna tłumaczy też, że lokal komunalny wyremontował razem z żoną. - Niestety żona zmarła. Zostałem sam... Mieszkanie wyremontowaliśmy własnymi rękoma. Ale swoje lata już mam i nie będę skakać po dachu, by łatać dziury - dodaje Koziura.

W tym roku przebudowy dachu na pewno nie będzie. Prawdopodobnie dojdzie do niej w 2017 roku.

W departamencie przedsiębiorczości i gospodarki komunalnej dowiadujemy się, że budynek, w którym mieszka pan Stanisław, jest pod opieką zarządu wspólnot mieszkaniowych, ale lokal, który wynajmuje mężczyzna, jest komunalny. Potrzebę remontu najemca zgłasza do administracji budynków mieszkalnych, a ta przekazuje to do zarządu wspólnot.

- Decyzję o jakichkolwiek remontach podejmują właściciele w formie uchwały przeważnie na zebraniach - mówi Artur Prządkiewicz, kierownik zarządu wspólnot mieszkaniowych nr 1 i 2 w Zielonej Górze. - W tym budynku przy ul. Jedności to jest mała wspólnota, pięć lokali, więc na remont muszą zgodzić się wszyscy.

Czy do gruntownego remontu dachu dojdzie jeszcze w tym roku?
- W tym roku przebudowy dachu na pewno nie będzie. Prawdopodobnie dojdzie do niej w 2017 roku. Ale mówię: prawdopodobnie, to wszystko zależy od właścicieli no i co za tym idzie, od ich środków finansowych - informuje Prządkiewicz.
To zarząd wspólnot mieszkaniowych zle różnym firmom budowlanym doraźne remonty w budynkach, nad którymi sprawuje opiekę. Pytamy więc, czy jest możliwość, by chociaż doraźna pomoc była wykonana, tak, by pan Stanisław spokojnie i w suchym mieszkaniu mógł spędzić deszczową jesień.

- Oczywiście - zapewnia nas Artur Prządkiewicz. Doraźne prace zostały już zlecone firmie budowlanej i na dniach powinny zostać one wykonane.

- Bardzo się cieszę i serdecznie dziękuję za pomoc. Mam nadzieję, że ta naprawa rzeczywiście dojdzie do skutku - mówi pan Stanisław. - Ja naprawdę nie chcę wiele. Tylko żeby mi na głowę nie padało - odpowiada spokojnie mężczyzna.

Natalia Dyjas-Szatkowska

Dzień dobry! Nazywam się Natalia Dyjas-Szatkowska i jestem rodowitą zielonogórzanką. Pracuję w "Gazecie Lubuskiej" od 2016 roku. I choć z wykształcenia jestem filologiem polskim i teatrologiem, to swoją pracę zawodową związałam właśnie z mediami. 


W obszarze moich działań znajdują się: 



  • problemy i sprawy Zielonej Góry,

  • kwestie, które poruszają mieszkańców powiatu zielonogórskiego.


Ważne są dla mnie codzienne problemy mieszkańcówsprawy społeczne i kulturalne naszego regionu. Nie jest mi obojętny los zwierzaków i często piszę o nich na naszych łamach. Lubię spotkania z ludźmi i to właśnie nasi Czytelnicy są dla mnie wielką inspiracją. To oni podpowiadają, czym warto się zająć, co ich boli, denerwuje, ale i cieszy. 


Zawsze lubiłam rozmawiać z ludźmi. Jako osoba, która pracowała z nimi podczas organizacji różnych wydarzeń kulturalnych i festiwali, zrozumiałam, że to właśnie człowiek i jego historia są dla mnie najważniejsze. To więc chyba nie przypadek, że zaczęłam pracę w dziennikarstwie... 


W wolnych chwilach (jeśli jakaś się znajdzie... :)) nałogowo pochłaniam książki (kryminałom mówię nie, ale mocno kibicuję nowej, polskiej prozie) i z aparatem poznaję nasze piękne województwo lubuskie. Chętnie dzielę się urodą regionu na łamach "Gazety Lubuskiej" i portalu "Nasze Miasto". Nie boję się też pokazywać, co jeszcze mogłoby się tutaj zmienić. I to właśnie przynosi mi największą satysfakcję w pracy. Gdy uda się choć trochę ulepszyć otaczającą nas rzeczywistość. 


Czy w Twojej okolicy dzieje się coś ważnego? Masz sprawę, która Twoim zdaniem powinna zostać opisana w naszej gazecie? A może masz jakiś kłopot, który należy rozwiązać? Śmiało! Skontaktuj się ze mną, postaram się zająć danym tematem.


Kontakt do mnie: natalia.dyjas@polskapress.pl


Telefon: 68 324 88 44 lub: 510 026 978.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.