WOPR w Toruniu ostrzega przed wchodzeniem na łachy na Wiśle

Czytaj dalej
Fot. Grzegorz Olkowski
Paulina Błaszkiewicz

WOPR w Toruniu ostrzega przed wchodzeniem na łachy na Wiśle

Paulina Błaszkiewicz

Po łachach spacerują całe rodziny z dziećmi, nie zdając sobie sprawy, jakie to niebezpieczne. Być może dzieje się tak, bo nie ma zakazu?

-Przecież taki beztroski spacer może się skończyć tragedią. Proszę, przypomnijcie, by ludzie nie wchodzili na łachy - apeluje jeden z naszych Czytelników, który wczoraj przysłał do naszej redakcji zdjęcia ludzi spacerujących po łachach na Wiśle.

Do zdarzenia doszło w poniedziałek po godzinie 17. Jak napisał mężczyzna, po łachach blisko środka rzeki spacerowało kilkanaście osób, a żeby dojść na największą łachę musieli wcześniej przejść kilka łach, pokonując kilka razy rzekę po kolana w wodzie. Oprócz osób spacerujących po łachach na zdjęciach można było też zauważyć osoby kąpiące się w Wiśle, najprawdopodobniej nastolatki.

Nasz Czytelnik podobnie jak kilka innych osób, które były świadkami tej sytuacji, zadzwonił po patrol rzeczny, ale jak mówi, nikt się nie pojawił.

Nie wiedzą, że to ryzykowne?

Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe w Toruniu dostrzega problem, apeluje i prosi, by ludzie nie wchodzili na łachy, ale niestety nic więcej w tej kwestii nie może zrobić. Powód? Nie ma takich narzędzi.

-Mamy dziesiątki, jak nie setki interwencji z tym związanych. Możemy jedynie prosić, ostrzegać i apelować. Bardzo często ludzie to rozumieją i schodzą z łach, ale wielu nie reaguje na nasze prośby. Sytuacja jest bardzo poważna, ale niestety nie ma zakazu wchodzenia na łachy, czy pływania w Wiśle, mandatu za to nikt nie dostanie - mówi Wojciech Lewko, prezes Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Toruniu.

Zarówno on jak i ratownicy codziennie obserwują, jak ludzie od strony Podgórza wchodzą na łachy, brodząc po kostki w wodzie. Na łachach można zauważyć całe rodziny, nawet te z małymi dziećmi. Spacerują, opalają się, podziwiają widoki. Tymczasem to nie jest piaskownica na wodzie, tylko łacha rzeczna, która w każdej chwili może się zapaść.

Kilka dni temu nieodpowiedzialni rodzice z Bydgoszczy po spożyciu alkoholu zabrali na łódkę trójkę swoich dzieci. Wszyscy wylądowali w Brdzie i cudem uniknęli tragedii.

- Dużo ludzi spożywa alkohol przed kąpielą. Tymczasem alkohol sprawia, że człowiek jest bardziej odważny i pewny siebie - mówi Wojciech Lewko, prezes WOPR w Toruniu w rozmowie z „Nowościami”.

Dlaczego tak wielu ludzi wchodzi na łachy? Można pomyśleć, że gdyby to było niebezpieczne, to by tego nie robili?

Ludzie nie zdają sobie sprawy z niebezpieczeństwa. Tymczasem łacha jest w nurcie rzeki. Pod spodem są jakieś kanaliki. Zdarzały się sytuacje, że część łachy się zapadała, bo woda zrobiła ujście. Nie mieliśmy dawno takiego przypadku i obyśmy nie mieli, ale chciałbym, żeby ludzie mieli świadomość, jakie to niebezpieczne. To nie jest piaskownica, jak na podwórku, tylko łacha rzeczna, która w każdej chwili może się zachowywać jak bagno w określonych warunkach. Ratownicy, jeśli wchodzą na łachy np. w przypadku interwencji, to zawsze robią to przy asekuracji, ale nigdy żaden z nas nie wejdzie na łachę bez żadnego zabezpieczenia. To o czymś świadczy.

Od początku wakacji w naszym regionie utonęło 11 osób. Jak ten bilans wygląda w Toruniu i okolicach?

Jeśli chodzi o kąpieliska i inne akweny powiatu toruńskiego, bo tylko taką mam wiedzę, to na szczęście nie mieliśmy jeszcze przypadków utonięć. Oby tak było do końca sezonu. Nie ukrywam, że sprzyjało nam trochę lato, bo pogoda była mało gorąca i mniej ludzi korzystało z kąpieli.

Jakie są najczęstsze przyczyny utonięć?

Jak zawsze alkohol. Ludzie często przeceniają swoje umiejętności pod wpływem alkoholu, wchodzą do wody, korzystają ze środków pływających np. rowerów, czy kajaków. Pływając kajakiem pod wpływem alkoholu są narażeni na mandat, ale nie wszyscy są tego świadomi. Z tego prawa na szczęście korzysta policja, bo jeśli chodzi o wchodzenie na łachy, to tu zakazu nie ma.

Podobnie jest chyba z dzikimi kąpieliskami, z których ludzie też korzystają.

Tak, robią to z wygody, przyzwyczajania, bo np. dziadek, czy tata jeździł w tamto miejsce.

I mówią, że są świetnymi pływakami?

Z reguły topią się osoby, które potrafią pływać. Boi się ten, kto nie umie pływać i nie wchodzi do wody, a te osoby, które uważają się za dobrych pływaków, topią się najczęściej. Tymczasem powinniśmy się kąpać w miejscach strzeżonych przez ratowników wodnych. Tam mamy pewność, że ktoś udzieli nam pomocy. Poza tym w miejscach strzeżonych od wielu lat nie miliśmy żadnych utonięć. Świadczy to o wysokim poziomie bezpieczeństwa.

Paulina Błaszkiewicz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.