Wszyscy pomagają małej Tosi, która każdego dnia walczy o swoje życie

Czytaj dalej
Fot. Archiwum Prywatne
Łukasz Koleśnik

Wszyscy pomagają małej Tosi, która każdego dnia walczy o swoje życie

Łukasz Koleśnik

Tosia z Krosna Odrzańskiego mieszka w szpitalu w Warszawie. Ma poważną wadę serca oraz przeszła już trzy operacje. - Jest nam bardzo ciężko, ale mamy ogromne wsparcie - mówi matka dziewczynki, Ewelina Piechocka.

Tosia ma niewiele ponad rok, ale jest tak mała, że wygląda jakby miała dopiero cztery miesiące. - To życie w szpitalu i ciągłe operacje na nią tak wpływają - opowiada Ewelina Piechocka, mama Tosi, pokazując zdjęcia dziewczynki.
Mała krośnianka przebywa obecnie w szpitalu w Warszawie, z daleka od domu, mamy i swojej siostry bliźniaczki - Oli. - Całe dnie spędza przy niej mój mąż, który zwolnił się z pracy, aby móc przy niej być. Jeżdżę do nich w każdy weekend - przyznaje pani Ewelina.

Gdy wspomniała o małżonku, w jej oczach pojawiły się łzy. - Jestem mu niesamowicie wdzięczna. Gdyby nie on, to chyba nie dałabym sobie z tym wszystkim rady. Jest wspaniały, przebywa przy córeczce cały czas i na pewno jest mu ciężko - podkreśla. Pani Ewelina przyznaje, że przyjechała na dłużej do stolicy, żeby pobyć przy swoim dziecku. Wytrzymała tylko miesiąc. - Byłam wykończona psychicznie i fizycznie. Przebywanie każdego dnia na oddziale kardiochirurgii, gdzie wszyscy rozmawiają o chorobie swoich dzieci. Co chwilę ktoś mówił, że któremuś dziecku się pogorszyło, że inne zmarło - mówi złamanym głosem kobieta, która każdego dnia drży o życie swojej córeczki.

Wielkie problemy z małym serduszkiem

Tosia ma poważną wadę serca jaką jest atrezja zastawki płucnej z masywną niedomykalnością zastawki trójdzielnej. Wydawało się, że po trzech miesiącach zabiegów kardiochirurgicznych będzie mogła normalnie przebywać w domu. Tak było przez krótki czas. Kolejne badania wykryły zmiany w sercu, lekarze musieli natychmiast operować i wszczepić jej sztuczną zastawkę. - Oczywiście spodziewaliśmy się, że trzeba będzie w przyszłości przeprowadzać kolejne operacje. Mała będzie rosła, jej serduszko też, więc zastawkę trzeba będzie wymieniać.

U Tosi zastawka serca zatrzymywała się aż trzy razy i były potrzebne kolejne operacje

Wystąpiły jednak komplikacje - opowiada pani Ewelina. Wspomniana zastawka zatrzymywała się. Konieczna była kolejna operacja. I jeszcze jedna. - Lekarze, którzy od 30 lat zajmują się podobnymi przypadkami mówili, że jeszcze nie widzieli, aby trzy razy zastawka się zatrzymywała - przyznaje matka dziecka. Mówili też, że Tosia jest nadzwyczajnie silnym dzieckiem. - Trzy otwarte operacje na maleńkim sercu. Trudno pojąć jak silna jest ta dziewczynka - mówi szwagier pani Eweliny, Bartosz Zaborowicz.

Cały świat pomaga schorowanej Tosi

Tosia i jej rodzina ma również ogromne wsparcie, nawet od... nieznajomych. A to dzięki stronie internetowej, którą rodzice Tosi założyli na Facebooku. - Wpadliśmy na ten pomysł, kiedy razem przebywaliśmy w szpitalu. Wcześniej wzbranialiśmy się przed wrzucaniem zdjęć naszych dzieci do internetu, ale w końcu się zdecydowaliśmy - opowiada pani Ewelina.

Okazało się, że mała akcja na Facebooku przerosła wszelkie oczekiwania. - To w zamyśle miała być niewielka prośba o pomoc. Zupełnie nie spodziewaliśmy się takiego odzewu - przyznaje Piechocka. - Na początku zgłaszali się tylko znajomi, np. ze szkoły podstawowej, z którymi całkiem straciłam kontakt. I w zawrotnym tempie wszystko zaczęło się rozkręcać. Kompletnie nieznajomi ludzie pisali i oferowali pomoc - opowiada. Do akcji przyłączyły się tysiące osób. - W szkole podstawowej nr 2, gdzie jestem w radzie rodziców, organizowane są słodkie piątki. Mamy pieką ciasto i sprzedają je, a zyski są przekazywane na leczenie Tosi. Zdarzają się takie dni, że ciasto znika przed godziną 9.00. - mówi Zaborowicz. Kolejna akcja, to zbiórka nakrętek. - Mówimy tutaj o ogromnych ilościach. U_siostry w piwnicy mamy aż 400 kg. Zaczyna już brakować na nie miejsca - podkreśla pani Ewelina.

Ewelina i Damian Piechoccy wraz z Tosią, która musiała spędzić swoje pierwsze urodziny w szpitalu w Warszawie. Jak jej pomóc? Warto pojawić się na pikniku,
Archiwum Prywatne Ewelina i Damian Piechoccy wraz z Tosią, która musiała spędzić swoje pierwsze urodziny w szpitalu w Warszawie. Jak jej pomóc? Warto pojawić się na pikniku, który odbędzie się 28.05 w Strudze.

Dodatkowo organizowane są specjalne wydarzenia, podczas których ludzie pomagają Tosi. Był m.in. duży bal charytatywny, a nawet koncert w... Manchesterze. - Wspomagają nas ludzie z różnych zakątków. Odzywają się znajomi z Anglii, którzy uruchamiają swoje kontakty, również z Niemiec. To niesamowite. Dziękowałam już tyle razy osobom, które tak się angażują, że chciałabym słowo „Dziękuję” czymś zastąpić. Naprawdę, to dzięki wam Tosia cały czas walczy - przyznaje mieszkanka Krosna Odrzańskiego.

Pomoc była i cały czas jest potrzebna. - Gdy Tosia wróci do domu, potrzebna jej będzie specjalistyczna rehabilitacja, ponieważ nie rozwijała się do tej pory odpowiednio. A to wszystko przez operacje, silne leki, które musiała zażywać oraz inne powikłania. Miała np. małe wylewy do mózgu - opowiada krośnianka.

Kolejne potrzebne rzeczy to sprzęt. Np. pulsoksymetr. - Chcemy kupić dwa. Jeden do łóżeczka, drugi do transportu, żebyśmy mogli obserwować, m.in. jak wygląda saturacja, abyśmy mogli wystarczająco wcześnie reagować - wyjaśnia pani Ewelina. Do tego dochodzi również specjalistyczne mleko dla dzieci, które zawiera m.in. więcej kalorii, aby mogła szybciej rosnąć. Tosia obecnie waży tylko 6 kg, mając roczek. Jest to jednak spory wydatek. Miesięcznie za samo mleko trzeba liczyć 1500 zł. Do tego dochodzą różnego rodzaju leki.

Piknik rodzinny dla Tosi już 28 maja

28 maja w Strudze odbędzie się Rodzinny Piknik Charytatywny „ ToSie Robi dla Tosi”. Szykuje się ogrom atrakcji, więc warto przyjść i pomóc. Warto też zajrzeć na stronę Pomagamy Tosi na Facebooku lub zadzwonić do pani Eweliny pod numer 691 791 177.

Łukasz Koleśnik

Co robię?


Żadna tematyka mnie nie odstrasza. Biznes, polityka, sport, reportaże, fotoreportaże, relacje, newsy, historia. Dzięki temu też pogłębiam swoją wiedzę i doskonalę swoje umiejętności.


Największą satysfakcję z pracy mam wtedy, kiedy w jakiś sposób mogę pomóc. Dlatego często opisuję ludzi z problemami, chorych i potrzebujących oraz zachęcam do pomocy. I kiedy uda się pomóc nawet w najmniejszym stopniu, to jest plus. 


Działam głównie na terenie powiatu krośnieńskiego. Obecnie trzymam rękę na pulsie, jeśli chodzi o poszczególne inwestycje w regionie, jak chociażby przygotowywane podniesienie zabytkowego mostu w Krośnie Odrzańskim (Czy zabytkowy most w Krośnie Odrzańskim zostanie podniesiony w tym roku? To coraz mniej prawdopodobne), przyglądam się rozwojowi szpitala w regionie (Zachodnie Centrum Medyczne w końcu kupiło nowy rentgen do szpitala. Budynek w Gubinie doczeka się termomodernizacji).


Jak trafiłem do Gazety Lubuskiej?


W Gazecie Lubuskiej jestem zatrudniony od kwietnia 2015 roku. Wcześniej też pracowałem jak dziennikarz, głównie na terenie Gubina i okolic. Tam stawiałem też swoje pierwsze kroki w zawodzie, poznałem podstawy, złapałem kontakty.


Początkowo nie łączyłem swojej przyszłości z dziennikarstwem. Myślałem o informatyce albo aktorstwie (wiem, spory rozstrzał ;) ). Ostatecznie trafiłem jednak na studia do Wrocławia, gdzie studiowałem na kierunku Dziennikarstwo i komunikacja społeczna. Poszczęściło mi się i po studiach zacząłem pracę w zawodzie oraz trwam w nim do dziś.


O mnie


Jestem miłośnikiem piłki nożnej oraz koszykówki. Od lat zapalony kibic Borussii Dortmund. Łatwo się domyślić, że w wolnym czasie lubię oglądać mecze, ale nie tylko. Czytam książki. Głównie kryminały lub biografie. Kinomaniak. Oglądam filmy (fan Gwiezdnych Wojen, ale tych starych) i seriale (za dużo by wymieniać). Lubię czasem pobiegać (za rzadko, co po mnie widać ;) ). Tak w skrócie. To tyle :)

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.