Wszystkie upokorzenia Putina. Rosja cofa się do XVIII wieku

Czytaj dalej
Fot. Sergei Bobylev/Associated Press/East News
Grzegorz Kuczyński

Wszystkie upokorzenia Putina. Rosja cofa się do XVIII wieku

Grzegorz Kuczyński

Po rządach Władimira Putina rosyjskie wpływy w Eurazji będą przypominać zgliszcza. Zamiast odbudowy potęgi Związku Sowieckiego, nad którego upadkiem tak Putin ubolewał, jego polityka prowadzi do odwrotu Rosjan z kolejnych obszarów, które Moskwa podbijała jeszcze w czasach carskich.

Nieudolne próby pokonania Ukrainy obnażyły słabość Rosji jako hegemona przestrzeni posowieckiej. O ile wcześniej nikt nie miał wątpliwości, że jej wpływy ekonomiczne, polityczne czy kulturowe topnieją szybciej niż lodowce alpejskie, to ostatnie pół roku zdarło z cara ostatnie szaty – przekonanie, że Rosja wciąż jest przynajmniej potęgą militarną. Trudno więc się dziwić choćby przywódcy Tadżykistanu i jego lekceważącemu stosunkowi do Putina na ostatnim szczycie Szanghajskiej Organizacji Współpracy w Samarkandzie, skoro widzi, że w obliczu zagrożenia ze strony rządzonego przez talibów Afganistanu na pomoc wojskową Rosji nie ma raczej co liczyć.

[twitter]https://twitter.com/vassiouti/status/1571193484232605696[/twitter]

Już od wielu lat, od czasu, gdy do Azji Środkowej zaczęły gospodarczo wchodzić Chiny, dawne Centrum, czyli Moskwę, postrzegano wyłącznie jako gwaranta bezpieczeństwa. Dziś, gdy Rosjanie biorą baty od Ukraińców i na dodatek wycofują się militarnie z Azji Środkowej (choćby przerzucenie na ukraiński front setek żołnierzy ze 102. Bazy w Tadżykistanie), satrapowie rządzący regionem nie tylko zwątpili w sens uległości wobec Moskwy, ale też dostrzegli szansę na siłowe rozwiązania. Stąd choćby graniczny konflikt Tadżykistanu z Kirgistanem, który z całą siłą rozgorzał akurat wtedy, gdy w Samarkandzie bawili Putin i prezydenci obu wojujących ze sobą krajów.

[polecane]23795867[/polecane]

Trauma z Samarkandy
Azja Środkowa to obszar ostatnich wielkich podbojów Rosji. Do rangi symbolu urasta więc fakt, że w perle tego regionu, mieście Samarkanda, Putin faktycznie abdykował. Jako lider Rosji, dominującej w całym tym ogromnym regionie od XIX wieku. I to na rzecz Chin, czyli drugiego mocarstwa Eurazji, które przez trzysta poprzednich lat musiało uznawać dominację Rosji w Azji Środkowej. Zresztą to spotkanie Putina z Xi Jinpingiem, na marginesie szczytu Szanghajskiej Organizacji Współpracy, było kluczowe. Osłabienie Rosji w trakcie wojny na Ukrainie nieuchronnie osłabia jej pozycje w Azji Centralnej, a Chiny są zaniepokojone niezdolnością Moskwy do pełnienia dotychczasowej roli „dostawcy bezpieczeństwa” w tym bogatym w konflikty regionie. Klęski Rosji w wojnie z Ukrainą Pekin też by nie chciał. Więc widząc kłopoty na froncie Xi zapewne dał jasno do zrozumienia Putinowi, że musi coś z tym zrobić. Stąd pewnie od razu decyzja o mobilizacji i aneksji.

[polecane]23807447[/polecane]

Gdzież te czasy, gdy Moskwa i Pekin były równorzędnymi graczami? Rosja uznaje już oficjalnie starszeństwo chińskiego partnera. Spotkanie w Samarkandzie przejdzie do historii – tam przywódca Rosji uznał pokornie faktyczne zwierzchnictwo Chin. Putin musiał wysłuchać uwag Xi i potulnie im przytaknąć. Ale to i tak nie było największe upokorzenie. Upokorzeniem dla Putina były też spotkania z liderami dwóch innych znaczących graczy, których Rosja uznaje za co najmniej przychylnie neutralnych: Indii i Turcji. - To nie czas na wojnę - powiedział Narendra Modi do Putina, podkreślając znaczenie "demokracji, dyplomacji i dialogu". W odpowiedzi prezydent Rosji zapewnił indyjskiego premiera, że chce "jak najszybciej" zakończyć konflikt na Ukrainie i przyznał jednocześnie, że rozumie "obawy" Indii. Przebieg swojej rozmowy z Putinem Recep Tayyip Erdogan zrelacjonował dopiero kilka dni później w wywiadzie dla amerykańskiej telewizji PBS (co też znaczące). - W Uzbekistanie spotkałem się z prezydentem Putinem i przeprowadziliśmy bardzo obszerne dyskusje. I on pokazuje mi, że chce to wojnę zakończyć tak szybko, jak to tylko możliwe. Takie było moje wrażenie, ponieważ to, jak obecnie wyglądają sprawy, jest dość problematyczne – powiedział prezydent Turcji. Na dodatek podkreślił, że Rosja powinna zwrócić Ukrainie nie tylko ziemie zajęte w tym roku, ale też Krym.

[polecane]23832655[/polecane]

Putin odbył też rozmowy z każdym przywódcą Azji Środkowej, ale według oficjalnych stenogramów nigdzie nie wspomniał o Ukrainie. Zignorował również gwałtowną eskalację starć granicznych między Kirgistanem i Tadżykistanem z użyciem ciężkiej broni, podczas gdy prezydenci obu krajów udawali, że w Samarkandzie panuje atmosfera "dobrego sąsiedztwa". Nowe zaognienie konfliktu mamy też na Kaukazie Południowym. W Samarkandzie był prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew i znalazł tam pełne poparcie dla swojej nowej ofensywy ze strony prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana. Tymczasem goszczący w tym samym mieście Putin pozostawił bez odpowiedzi rozpaczliwy apel o pomoc ze strony prezydenta Armenii Nikola Paszyniana – który zresztą do Samarkandy nie przyleciał, bo zagrożenie dla jego kraju i dla jego władzy jest zbyt duże, by ryzykować opuszczenie kraju.

[polecane]23791177[/polecane]

Koniec ery postsowieckiej
Od momentu rozpoczęcia inwazji na Ukrainę Rosja błyskawicznie traci wpływy i znaczenie w przestrzenie posowieckiej, którą zwykło się uznawać za jej naturalny obszar dominacji. Nie przypadkiem Rosjanie mówią o byłych republikach związkowych, dawniej słuchających rozkazów z Moskwy, „bliska zagranica”. Szczyt w Samarkandzie tylko potwierdza erozję rosyjskich wpływów. I nie chodzi tylko o sposób, w jaki inni przywódcy odnosili się do Putina. Jeszcze rok temu byłby najważniejszym, obok Xi Jinpinga, gościem imprezy. Dziś widać, że nie jest postrzegany jako silny lider mocarstwa. Sojusznicy tracą wiarę w Rosji, przeciwnicy próbują wykorzystać jej słabość. Widać to, jak były Związek Sowiecki długi i szeroki.

[twitter]https://twitter.com/Gil_peral/status/1571448327492755457[/twitter]

Jedynym krajem, gdzie Kreml zachowuje jeszcze kontrolę, jest Białoruś. Ale to też wynika bardziej z funkcjonowania reżimu Łukaszenki. Ale już na przykład Mołdawia kieruje się na Zachód, mimo prób destabilizacji przez siły prorosyjskie, zaś włączenie separatystycznego Naddniestrza to kwestia czasu. Jak tylko Ukraina wygra z Rosją, ten zamrożony konflikt też zostanie zakończony. Na Kaukazie narasta opór polityczny i społeczny przeciwko skrycie przychylnym Rosji rządom koalicji Gruzińskie Marzenie. Dalej na południe, na linii Azerbejdżan-Armenia, dochodzi ostatnio do zbrojnych starć. To Baku czuje słabość Rosji i chce siłą wywrzeć presję na Ormianach. Ci zaś nie mogą liczyć na swego jedynego sojusznika, Moskwę. Do gry wchodzą więc UE i USA. Do tego ważnym graczem jest Turcja. Dla Rosji miejsca w tej układance jest coraz mniej. Azerowie dobre relacje z Moskwą traktują instrumentalnie, będąc w sojuszu z Ankarą i stawiając na eksport węglowodorów do Europy. Ormianie zaś, rozczarowani sojusznikiem, szukają innych opcji, chcąc uniknąć totalnej klęski w starciu z tandemem Baku-Ankara. Teoretycznie jest tu jeszcze jeden gracz, czyli przychylny Rosji Iran, tyle że ajatollahowie mają problemy na własnym podwórku.

[polecane]23825183[/polecane]

Regionem, gdzie najmocniej widać odwrót Rosji i zajmowanie jej miejsca przez innych graczy, jest jednak Azja Środkowa. Lokalni satrapowie widzą klęski rosyjskiej armii na Ukrainie, widzą też, że Moskwa wycofuje swoich żołnierzy z baz w regionie. A przecież była to największa dotąd gwarancja bezpieczeństwa, zwłaszcza w obliczu zagrożenia z Afganistanu. Szczególnie odczuwa to Tadżykistan. Nie dość, że ma przy granicy talibów, to jeszcze jest tlący się bunt w autonomicznym Górskim Badachszanie. A teraz doszła kolejna eskalacja na granicy z Kirgistanem. Ten ożywający co pewien czas krwawy konflikt wynika ze spuścizny sowieckiej, konkretnie wytyczonych wtedy granic. Ale Sowieci pilnowali porządku, a potem Rosja też była czynnikiem stabilizującym. Jednak w sytuacji, gdy Rosja wycofuje znaczną część żołnierzy ze 102. Bazy w Tadżykistanie, bo nie ma ludzi do walki z Ukrainą, to sytuacja się zmienia.

[twitter]https://twitter.com/joannalillis/status/1572974628741718016[/twitter]

Na Pekin przeorientowują się też inne kraje Azji Środkowej. Moskwa nie jest im w stanie już nic zaoferować. Kazachstan, najznaczniejsze państwo regionu, wyraźnie już stawia na Chiny. Tokajew, mimo że w styczniu Putin pomógł mu zyskać pełnię władzy, nie popiera wojny z Ukrainą, pamięta też o rosyjskich groźbach pod adresem Kazachstanu. Mając dużą mniejszość rosyjską w granicach, Kazachstan nie ma wyjścia, musi szukać ochrony w Pekinie. Nie przypadkiem Xi przed wizytą w Samarkandzie odwiedził właśnie stolicę Kazachstanu. Ostatnio pojawiły się doniesienia, że Amerykanie mogą wzmocnić armie Uzbekistanu i Tadżykistanu śmigłowcami armii afgańskiej, które ewakuowano po zwycięstwie talibów. To pokazuje, że teza, iż po odwrocie USA z Afganistanu, Zachód przestanie się liczyć w Azji Środkowej, a zapanuje tam kondominium rosyjsko-chińskie, była przedwczesna. Tym bardziej, że w przestrzeń opuszczaną przez Rosjan wchodzą inne kraje liczące się w tej części Azji: Indie, Turcja, Pakistan i Iran.

Grzegorz Kuczyński

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.