Wszystko co żyje w nas i na nas

Czytaj dalej
Fot. istockphoto
Maria Mazurek

Wszystko co żyje w nas i na nas

Maria Mazurek

Męczy cię uporczywy kaszel? W twoim ciele może żyć glista. Jesteś drażliwy? To mogą być owsiki. Ból brzucha? Lamblie. WHO ostrzega: 90 proc. ludzi ma pasożyty. Rozmowa z parazytologiem, dr. Piotrem Kochanem

Miał Pan kiedyś jakieś pasożyty?
Jako dziecko leżałem w szpitalu okulistycznym i cały oddział się zaraził wszami. Wszy, na szczęście, łatwo wyleczyć.

I łatwo się zarazić.
To jeden z najpowszechniejszych pasożytów.

Światowa Organizacja Zdrowia twierdzi, że nawet 90 proc. ludzkości je ma. Wszyscy jesteśmy zarażeni?
Bez przesady. Te dane, o których pani wspomina, dotyczą populacji całego świata, z której większość żyje w krajach rozwijających się. Tam gdzie jest ubóstwo, głód, gdzie nie dba się o higienę, współczynnik chorób pasożytniczych jest dużo wyższy.

A jaki współczynnik jest w Polsce?
Tej liczby nie znamy, bo nie ma już obowiązku raportowania wszystkich chorób pasożytniczych do sanepidu. Badanie dzieci przeprowadzone w Polsce północnowschodniej wykazało, że ponad 55 proc. z nich ma glistnicę, 12,5 proc. Giardię lamblię, a prawie sześć procent – węgorka jelitowego. Co zaskakujące, znacznie rzadsze w tym badaniu było zarażenie owsikiem – okazało się, że te pasożyty ma 3,3 proc. dzieci.
Ale co badanie, to inny wynik. W latach 2000-2006 krakowski sanepid przebadał kilka tysięcy ludzi pod kątem pasożytów jelitowych i stwierdzono, że zarażona jest zaledwie co dwudziesta osoba badana. Możemy jednak podejrzewać, że statystyki są zdecydowanie niedoszacowane.

Bo ponoć pasożyty nie zawsze wychodzą w badaniu.
Zależy. Odpowiednia diagnoza opiera się na różnych czynnikach: od doświadczenia diagnosty w badaniu tego typy zarażeń, poprzez jakość sprzętu diagnostycznego aż do zastosowania odpowiednich metod diagnostycznych – samo badanie kału nie zawsze da nam pełen obraz, czasami trzeba sięgnąć po inne metody. Do tego pasożyty mają różne cykle rozwojowe, a podczas niektórych stadiów są praktycznie nie do wykrycia.

Czytałam, że badanie będzie najbardziej miarodajne podczas pełni księżyca, bo wtedy robaki są w tym aktywnym cyklu.

To akurat jeden z mitów krążących na temat pasożytów. Jak ten, że Giardią lamblią można zarazić się jedząc końcówki bananów.

A nie można?
Cysty giardii są wydalane z kałem. Więc owszem, gdyby ktoś podawał nam banany nieumytymi po toalecie rękami, to dałoby się w ten sposób zarazić. Ale zapewniam, że łatwiej zarazić się Giardią lamblią pijąc nieprzygotowaną wodę ze zbiorników wodnych, kąpiąc się w zanieczyszczonych wodach (jeśli do tego przez przypadek takiej wody się napijemy), a przede wszystkim – lekceważąc mycie owoców, warzyw i własnych rąk. Cysty lamblii – co typowe dla pasożytów – mają zdolność do przetrwania dłuższego czasu w środowisku pozaustrojowym. W zimnej wodzie kilka tygodni, nawet miesięcy.
Schemat jest prosty: zarażamy się cystami, w jelitach one dojrzewają do pełnej postaci i z kałem wydalamy zarówno postać dorosłą, jak i cystę. Dorosła postać Giardii lamblii, trofozoit, jest nieco większa i ma wąsy. Pokażę pani zdjęcie. Co pani to przypomina? Czyż nie odwróconą gruszkę albo uśmiechniętą twarz?

Na tym zdjęciu widzę po prostu robaka z wąsami. Jakie to powiększenie?
Tysiąckrotne. Giardia lamblia jest pierwotniakiem, nie ma więc szans dostrzec jej gołym okiem. Jest to jeden z najczęściej występujących pasożytów. U wielu osób nie będzie nawet dawała żadnych objawów. Albo dawała tak nieduże – delikatne wzdęcia, pobolewanie brzucha – że takiej osobie nie przyjdzie do głowy, że ma w jelicie jakieś robaki. To jeden z „milszych” pasożytów. Weźmy taką glistę ludzką, niezwykle częsty pasożyt. Szacuje się, że na świecie ma ją ponad miliard ludzi. A przebieg glistnicy jest na ogół gorszy.

Jak się objawia?
Oprócz tego, że klasycznymi problemami ze strony przewodu pokarmowego (czasami jelita mogą tak „zapchać się” glistami, że potrzebna jest interwencja chirurgiczna), to jeszcze ogólnym osłabieniem, obrzękami twarzy, problemami skórnymi mylonymi z chorobami alergicznymi.
U dzieci nadmierną pobudliwością i drażliwością, niedożywieniem lub brakiem wzrostu, zawrotami głowy. Często pierwszym objawem glistnicy jest kaszel, bo glista, przed osiągnięciem dorosłej postaci ma postać larwy, która przenika do naszego krążenia, dostaje się do płuc i tam dojrzewa.
Następnie z pęcherzyków płucnych przenosi się do oskrzeli, tchawicy, wreszcie – do krtani. Wtedy połykamy ją i trafia do jelit. Dorosła postać glisty może mieć do 35 centymetrów – przeciętny osobnik ma długość kartki A4. Proszę pamiętać, że rozmawiamy o gliście ludzkiej, bo jest jeszcze glista zwierzęca, którą możemy zarazić się od naszych psów czy kotów.

Jak tę glistę się leczy?
O ile nie ma potrzeby interwencji chirurgicznej (w skrajnych przypadkach), wystarczą leki, które glistę zabiją. Później robaki wydalamy z kałem. Oczywiście lekarz powinien uprzedzić wcześniej pacjenta. Bo człowiek może być nieprzygotowany na to, że wydali robaka. W ogóle w przypadku zarażeń pasożytami dochodzi pewne utrudnienie psychiczne, bo pacjent ma świadomość, że „coś” (a to „coś” najczęściej ma obrzydliwą postać) żyje w jego ciele. Pół biedy, jeśli to są niewidoczne gołym okiem lamblie, ale 30-centymetrowa glista budzi oczywiste obrzydzenie i panikę. Nie mówiąc o tasiemcu, który osiąga długość do 10 metrów!

Jak możemy zarazić się tasiemcem?

Przede wszystkim jedząc surowe lub źle ugotowane mięso z niesprawdzonego źródła. Występują dwa rodzaje tasiemca: nieuzbrojony, którego żywicielem pośrednim jest krowa, i uzbrojony, z charakterystycznymi haczykami, którego żywicielem pośrednim jest świnia. Nie mamy w Polsce zwyczaju jedzenia surowej wieprzowiny, która może zawierać wągry tasiemca. Zarażenie tym pasożytem w Polsce jest więc rzadsze niż tasiemcem nieuzbrojonym, bo w naszej kuchni, oprócz tatara, przyjęły się także inne krwiste lub surowe potrawy z wołowiny: steki, carpaccio. Ale nawet surową wołowiną stosunkowo trudno się zarazić; jest to możliwe jeśli jemy mięso niezbadane, z niesprawdzonych źródeł lub ewentualnie jeśli tasiemca „przywieziemy” z sobą z zagranicy.

Tasiemiec uzbrojony jest niebezpieczniejszy?
Tak. Ale to niebezpieczeństwo wynika głównie z tego, że może u nas rozwinąć się wągrzyca. Ale po kolei. Zwykły cykl rozwojowy tasiemca uzbrojonego wygląda tak: wydalone jaja tasiemca zanieczyszczają paszę dla trzody chlewnej. Świnia zjada jaja tasiemca, a te po kontakcie z sokami trawiennymi żywiciela przenikają do krążenia i tam z jaj tworzą się wągry, które „zamieszkują” mięśnie i narządy świni. Owalne, niewielkie wągry nie przypominają jeszcze pełnej, wielometrowej postaci tasiemca. My jemy mięso z takimi wągrami i z nich w naszym przewodzie pokarmowym rozwija się ten długi robak. Ale jeśli ktoś zarażony tasiemcem uzbrojonym wydali z kałem jego jaja, a my skorzystamy z tej samej toalety, nie zachowując zasad higieny (nie myjąc rąk), to jaja mogą przedostać się do naszego przewodu pokarmowego. A wtedy w naszym ciele rozwinie się nie dorosły tasiemiec, ale ta forma pośrednia, wągry. A wągry mogą umiejscowić się praktycznie w każdym narządzie naszego ciała, również – w mózgu. A to już bywa śmiertelne.

Przez brak higieny możemy zarazić się też owsikami.
I to łatwo. Owsiki, widoczne gołym okiem robaki obłe, żyją w jelicie człowieka. Ale, głównie w nocy i nad ranem, samice wychodzą przez odbyt na fałdy analne składać jaja. To powoduje swędzenie. Dzieci, bo to ich najczęściej dotyka ta przypadłość, po prostu się drapią. A potem brudnymi rękami dotykają pościeli, zabawek, ręcznika, zostawiając na tych przedmiotach jaja. I zarażają się inni. To klasyka w przedszkolach, gdzie cała grupa może cierpieć na owsiki, bo jedno dziecko do tknie brudnymi rękami zabawki, a kolejne ją liżą. A potem te dzieci wracają do domu i zarażają resztę rodziny – i trzeba leczyć wszystkich domowników.
Owsikami łatwo zarazić się też w publicznych toaletach. Dlatego należy dbać o higienę. Myć przed jedzeniem owoce, warzywa. A przede wszystkim: dokładnie myć ręce mydłem i ciepłą wodą (nie gorącą, bo ona niszczy naskórek). Najlepiej i przed, i po wyjściu z toalety. A nie wszyscy to robią. W Polsce i tak z higieną nie jest najgorzej. W państwach rozwijających się choroby pasożytnicze zbierają większe żniwo.
W niektórych z nich występuje przenoszona przez komary malaria i inne pasożytnicze choroby tropikalne, o których u nas nawet się nie słyszy: leiszmanioza, trypanosomoza i inne.
Na razie mówiliśmy tylko o endopasożytach, czyli robakach żyjących w organizmie człowieka. A mamy jeszcze ektopasożyty, które żyją na powierzchni naszego ciała. Wśród nich – wszy. Wyróżniamy wszy ssące, czyli te z włosów, odzieży lub okolic intymnych oraz wszy gryzące, poprawnie określane wszołami, które żyją głównie na zwierzętach.

Wszy na szczęście łatwo zwalczyć
Są skuteczne szampony, które wybijają wszy i gnidy z efektem niemal natychmiastowym. Z podobnych pasożytów mamy jeszcze pchły – bytują wprawdzie na zwierzętach, ale potrafią przeskakiwać na człowieka i boleśnie gryźć. Jest też nużeniec – niewidoczny gołym okiem pasożyt bytujący na naszych rzęsach. Głównie dotyka on ludzi żyjących w złych warunkach, nieprzestrzegających zasad higieny. Wiele osób nie wie, że go ma. To typowe dla zarażeń pasożytniczych. Bo one często albo są bezobjawowe albo te objawy są utożsamiane z innymi chorobami. Duża część pacjentów leczonych na choroby alergiczne, skórne, na ADHD, tak naprawdę cierpi na zarażenia pasożytnicze. a

Maria Mazurek

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.