Wyglądał jak "dzik", ale miał serce na dłoni

Czytaj dalej
Fot. Mariusz Kapała
Jakub Lesiński

Wyglądał jak "dzik", ale miał serce na dłoni

Jakub Lesiński

Zmarłego w ubiegłym tygodniu Dawida Morę wspomina jego nauczycielka, przyjaciel i osoby, z którymi pracował. Mówią, że był dobrym człowiekiem

Mora był zielonogórzaninem. Wychował się na ul. Sikorskiego. Z podwórka doskonale pamięta go Mariusz Michaliszyn, który mieszkał po sąsiedzku.

- Dawida pamiętam tylko i wyłącznie jako dobrego człowieka. Miał bogate życie, bo był artystą, sportowcem i gościem, który pomagał innym. Odnośnie ostatniej kwestii należy wspomnieć, że może nie było to widoczne, bo się z tym nie afiszował, ale gdyby tak się stało, nie byłoby to tak ciekawe. Generalnie dawał dużo ciepła - mówił przyjaciel wojownika, który znany jest w środowisku jako “Mariusz pomaga dzieciom”. - Był także bardzo skromny. Mora to nie mur. Mora to serce na dłoni! - przekonywał Michaliszyn.

Dawida pamiętam tylko i wyłącznie jako dobrego człowieka

Dawida dobrze pamiętają nauczyciele z III Liceum Ogólnokształcącego, do którego uczęszczał. W tej szkole 12 lat temu zdał maturę. - Był pogodnym człowiekiem, zawsze uśmiechniętym i niekonfliktowym. Nie pamiętam dokładnie jak długo, ale chyba przez rok pełnił funkcję przewodniczącego klasy. Można więc powiedzieć, że koledzy darzyli go zaufaniem. Był przez nich lubiany - wspominała wychowawczyni Mory z ogólniaka, Beata Szymańska.

Jego przygoda ze sportami walki rozpoczęła się od kick bokxingu. Za namową przyjaciela, Marcina, jeszcze jako nastolatek Dawid trafił do zielonogórskiej Gwardii, pod skrzydła trenera Tadeusza Dudy. Tam ćwiczył przez jakieś półtorej roku.

- Mieszkał blisko klubu. Pokazał się jako młody, zdolny zawodnik. Zdobył złoto mistrzostw Polski juniorów w formule light contact. Jednak jemu kick boxing nie pasował z racji budowy fizycznej. On miał raczej usposobienie siłowe niż dynamiczne i szybkościowe. Jak podjął decyzję o odejściu to nawet się temu nie sprzeciwiałem - wspominał doświadczony szkoleniowiec. - Na pewno odnalazł się w MMA. Był bardzo ambitny. Chciał walczyć z najlepszymi - dodał Duda.

Był bardzo ambitny. Chciał walczyć z najlepszymi

Mora próbował później sił w różnych sportach, aż w końcu pojawił się w klubie kilkukrotnego mistrza świata w kick boxingu i muay thai Tomasza Makowskiego. - Spędzaliśmy razem bardzo dużo czasu na treningach i wyjazdach. Przyjaźniliśmy się. Byłem jego trenerem i mentorem. Można powiedzieć, że byliśmy dość blisko. Jego głównym celem było MMA - przyznał popularny „Maku”, na którego gali Dawid miał walczyć 24 września. - Nic nie wskazywało na to, że coś takiego może się wydarzyć. Teraz rozmawiam z panem, a za kilkadziesiąt minut mamy trening. Cały czas wydaje mi się, że on na niego przyjedzie... - powiedział łamiącym głosem Makowski, kiedy do niego zadzwoniliśmy.

Przyczyną śmierci Mory były obrażenia głowy w wyniku postrzału z bliskiej odległości, tak wynika z sekcji zwłok. Wszystko wskazuje na to, że doszło do samobójstwa.

Jakub Lesiński

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.