Z liceum do... centrum NASA

Czytaj dalej
Fot. Natalia Dyjas
Natalia Dyjas-Szatkowska

Z liceum do... centrum NASA

Natalia Dyjas-Szatkowska

- Jeżeli uczeń widzi, że nauczyciel ma pozytywnego fioła na jakimś punkcie, to sam się zainspiruje - mówi Waldemar Grabowski, nauczyciel fizyki z III LO, który trafił do ośrodka kosmicznego w Alabamie.

Jak to się stało, że Waldemar Grabowski, nauczyciel fizyki w III Liceum Ogólnokształcącym w Zielonej Górze oraz członek Stowarzyszenia Nauczycieli Fizyki SNaFi, trafił do niezwykle nowoczesnego ośrodka edukacyjnego U.S. Space & Rocket Center, czyli amerykańskiego centrum kosmicznego w Alabamie?

- Impulsem do tego wszystkiego była rozmowa z moim kolegą, którego poznałem trzy lata temu podczas podobnych warsztatów w CERN w Genewie - wyjaśnia Waldemar Grabowski. - To on mnie zachęcił do tego, bym spróbował się na nie dostać.
I choć brzmi całkiem prosto, to wcale tak jednak nie było...

Nauczyciel może być inspiracją dla młodych

Dlaczego NASA decyduje się zaprosić do swojej siedziby pedagogów z całego świata?

- Jeśli nauczyciel jest zafascynowany jakąś kwestią, to jest on w stanie później spowodować, że uczniowie zainteresują się konkretną tematyką - wyjaśnia Waldemar Grabowski. - Organizatorzy warsztatów dochodzą do wniosku, że jeden nauczyciel jest w stanie zainspirować setki młodych ludzi. Takie ośrodki mają też świadomość tego, że fizyka, matematyka, chemia to są przedmioty, które ostatnio... dostają po głowie. Ponieważ uczniowie nie chcą ich studiować. Stąd założenie, że jeśli będzie się w stanie zainspirować innych do nauki, to ci młodzi ludzie będą w przyszłości pracownikami takich ośrodków. Powiedziano nam wprost, że nasi dzisiejsi uczniowie, w okolicach 2040-2050 roku staną się osobami, które zabiorą ludzkość na Marsa.

I Waldemar Grabowski podaje przykład Wielkiego Zderzacza Hadronów, którego budowę zaplanowano jeszcze w latach 80. XX wieku z technologią, ówcześnie nieistniejącą... Myślenie przyszłościowe w nauce jest więc niezwykle ważne.

W jaki sposób aplikowało się na ten zagraniczny wyjazd? Trzeba było odpowiedzieć na sporo pytań, w tym m.in. z jakimi przeciwnościami musi się zmierzyć nauczyciel w swoim kraju.

- W polskich szkołach jest ich wbrew pozorom dość sporo - mówi Waldemar Grabowski. - Nadal jest trudny dostęp do fajnych zestawów doświadczalnych. Zawsze na to brakuje pieniędzy. Dlatego sami staramy się tworzyć jakieś proste doświadczenia.
A, jak mówi ze śmiechem Waldemar Grabowski, tegoroczna studniówka, na której bawił się razem ze swoją klasą maturalną, szczególnie zapadnie mu w pamięć.

- W nocy z 13 na 14 stycznia, właśnie na studniówce, dostałem maila, że się dostałem na ten wyjazd. I cieszyłem się jak dziecko.

Pięć dni pełne niezwykłych wrażeń

W Stanach Zjednoczonych ponad 200-osobowa grupa nauczycieli z całego świata, w tym jedyny reprezentant z Polski - zielonogórzanin, spędziła pięć intensywnych dni na warsztatach i spotkaniach m.in. z naukowcami, odpowiedzialnymi za projekty kosmiczne. Wszystko po to, by posiąść jak najwięcej wiedzy z astronautyki, astronomii, matematyki, fizyki...

- Mieliśmy sporo praktycznych zajęć, w trakcie których budowaliśmy rakiety, proste obwody elektryczne. Taką wiedzą zdobywają w Stanach Zjednoczonych 11-latkowie. U nas? W szkole raczej dzieci i młodzież nie lutują. A tam nauka jest poprzez zabawę. Młodzi programują np. małe robociki.

Waldemar Grabowski podkreśla, że gdyby każdy nauczyciel w Polsce mógł choć raz wziąć udział w takich warsztatach, to na pewno na nowo pokochałby swój zawód... A jaki moment, w trakcie tego pięciodniowego wyjazdu, wpłynął na niego najbardziej?

- Najbardziej spodobało mi się to, że pokonałem własne słabości – mówi nauczyciel. - Ale być w takim miejscu i nie spróbować zmierzyć się ze swoimi słabościami (np. z lękiem wysokości) jest bez sensu. Przecież raz się żyje, a jak się nie ryzykuje, to nie ma zabawy – śmieje się Waldemar Grabowski.

Nie boimy się zaszaleć z fizyką

Jak w takim razie nauczyciel fizyki z Zielonej Góry chce przekazać zdobytą w Stanach Zjednoczonych wiedzę swoim uczniom?

- Co jakiś czas staram się uczestniczyć w warsztatach, dzięki którym moi uczniowie mają potem szansę realizowania rozmaitych projektów – mówi Waldemar Grabowski. – Sporo osób mogło słyszeć o projekcie Dedalsat, w ramach którego uczniowie budowali minisatelitę. Ale moi uczniowie brali też udział w konkursie “Odysseus II”, na potrzeby którego obserwowali planety pozasłoneczne z pomocą wyjątkowych pracowników naukowych – magistrem Michałem Żejmo z Instytutu Astronomii Uniwersytetu Zielonogórskiego oraz dr Mileną Ratajczak z Instytutu Astronomii Uniwersytetu Wrocławskiego. Dzięki temu doszli do półfinału międzynarodowego konkursu i zajęli trzecie miejsce. Inne uczennice, zafascynowane kosmosem, wygrały konkurs - “Cassini Scientist for a Day” - w swoim przedziale wiekowym w Polsce, a ich praca została zamieszczona na stronach Europejskiej Agencji Kosmicznej... Jeżeli uczeń widzi, że nauczyciel ma małego fioła na punkcie tego, co robi, to sam pewnie delikatnie się zainspiruje. Rzeczy, które podpatrzyłem w Stanach i na innych warsztatach, to są rzeczy, które realizuję ze swoimi uczniami. I powiem, chyba nieskromnie, że my najbardziej szalejemy tutaj, jeśli chodzi o takie dziwne rzeczy z fizyką związane. I to jest chyba najfajniejsze!

Warto czasem spojrzeć w gwiazdy

Waldemar Grabowski od zawsze kochał patrzeć w niebo, fascynowała go astronomia i astrofizyka. Nauczyciel zauważa, że wiele osób lubi zadrzeć głowę do góry i patrzeć. Wtedy uświadamiamy sobie, jak maluczcy w tym kosmosie jesteśmy.

- Moi uczniowie śmieją się, że jestem CERN-ofilem, czyli miłośnikiem największego ośrodka naukowego w Europie i chyba można powiedzieć, że na świecie – mówi Waldemar Grabowski. CERN to Europejska Organizacja Badań Jądrowych, ośrodek naukowo-badawczy, który znajduje się w Genewie. – W sumie już pięciokrotnie byłem tam z moimi uczniami na wycieczce, by zobaczyć, jak wygląda on z bliska.

Bo Waldemar Grabowski stara się wciąż przekonywać młodych zielonogórzan, że nauki ścisłe nie muszą kojarzyć się jedynie z wielogodzinnym, czasem żmudnym rozwiązywaniem zadań. Ten młody nauczyciel fizyki z Zielonej Góry chce raczej udowodnić, że matematyka, fizyka mogą być naprawdę niesamowitą przygodą. Nawet dla tych, którzy określają siebie bardziej jako humanistów.
- Moi uczniowie jeżdżą na warsztaty, dzięki pomocy wiceprezydent Wiolety Haręźlak, która wspiera te wyjazdy finansowo. Takie wyjazdy robią na nich bardzo duże wrażenie. Jeden z moich uczniów, który w tym roku zdawał maturę, po takiej wizycie w ośrodku w Genewie, powiedział mi, że chciałby zostać naukowcem... Takie wyjazdy są dla młodych ludzi inspirujące. I chyba dobrze, że takie miejsca są, a młody człowiek może pozytywnie doświadczyć nauki. Byliśmy w elektrowni atomowej w Temelinie czy w ośrodku badającym fale grawitacyjne VIRGO... To pokazuje, że można w ten sposób poznawać tajniki wiedzy, tylko trzeba chcieć. Wychodzę z założenia, że trzeba mieć pozytywnego fioła. A nauczyciel, któremu jego zawód nie sprawia przyjemności, nigdy nie będzie dobrym nauczycielem. Człowiek musi się ciągle rozwijać, ale i bawić tym, co robi.

A, jak podkreśla nauczyciel fizyki, całkiem skromnie, to świetni wykładowcy Uniwersytetu Zielonogórskiego, inspirujący, wskazujący całkiem nowe ścieżki w nauce, przyczynili się do wyboru takiej, a nie innej ścieżki zawodowej. Waldemar Grabowski, po takiej dawce niezwykłej wiedzy, postanowił wrócić do swojego liceum, które ukończył i sam uczyć tej miłości do fizyki, kosmosu i astronomii.

Uczyłem się w III LO i tylko tu chcę uczyć

W jaki sposób przekonać młodych ludzi do nauk ścisłych, które dziś traktowane są przez uczniów w szkole wciąż jakby trochę za karę?

- Młodzi ludzie często zakładają, że nie mogą, nie są w stanie się tego nauczyć – zauważa nauczyciel z III LO w Zielonej Górze. – Ale to błędne myślenie. I śmiem twierdzić, że takie momenty, kiedy uczniowie mogą zobaczyć naukowca, zajmującego się antymaterią, osobę, która może dostać za swoje badania Nobla, to ich spojrzenie na nauki ścisłe może się zmienić. Młodzi ludzie dzięki takim wycieczkom, spotkaniom, warsztatom, wykładom mają szansę przekonać się, że o nauce można mówić fajnym językiem. A ja strasznie się cieszę, jak moi uczniowie chcą zdawać maturę z fizyki. A potem okazuje się, że na 544 maturzystów, zdających fizykę z województwie, 47 to moi uczniowie i osiągają trzecie miejsce w regionie. Pozostaje mi się tylko cieszyć. Być może w przyszłości to będą nasi naukowcy?

Natalia Dyjas-Szatkowska

Dzień dobry! Nazywam się Natalia Dyjas-Szatkowska i jestem rodowitą zielonogórzanką. Pracuję w "Gazecie Lubuskiej" od 2016 roku. I choć z wykształcenia jestem filologiem polskim i teatrologiem, to swoją pracę zawodową związałam właśnie z mediami. 


W obszarze moich działań znajdują się: 



  • problemy i sprawy Zielonej Góry,

  • kwestie, które poruszają mieszkańców powiatu zielonogórskiego.


Ważne są dla mnie codzienne problemy mieszkańcówsprawy społeczne i kulturalne naszego regionu. Nie jest mi obojętny los zwierzaków i często piszę o nich na naszych łamach. Lubię spotkania z ludźmi i to właśnie nasi Czytelnicy są dla mnie wielką inspiracją. To oni podpowiadają, czym warto się zająć, co ich boli, denerwuje, ale i cieszy. 


Zawsze lubiłam rozmawiać z ludźmi. Jako osoba, która pracowała z nimi podczas organizacji różnych wydarzeń kulturalnych i festiwali, zrozumiałam, że to właśnie człowiek i jego historia są dla mnie najważniejsze. To więc chyba nie przypadek, że zaczęłam pracę w dziennikarstwie... 


W wolnych chwilach (jeśli jakaś się znajdzie... :)) nałogowo pochłaniam książki (kryminałom mówię nie, ale mocno kibicuję nowej, polskiej prozie) i z aparatem poznaję nasze piękne województwo lubuskie. Chętnie dzielę się urodą regionu na łamach "Gazety Lubuskiej" i portalu "Nasze Miasto". Nie boję się też pokazywać, co jeszcze mogłoby się tutaj zmienić. I to właśnie przynosi mi największą satysfakcję w pracy. Gdy uda się choć trochę ulepszyć otaczającą nas rzeczywistość. 


Czy w Twojej okolicy dzieje się coś ważnego? Masz sprawę, która Twoim zdaniem powinna zostać opisana w naszej gazecie? A może masz jakiś kłopot, który należy rozwiązać? Śmiało! Skontaktuj się ze mną, postaram się zająć danym tematem.


Kontakt do mnie: natalia.dyjas@polskapress.pl


Telefon: 68 324 88 44 lub: 510 026 978.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.