Z wojska do kopalni. Za co? Za krzyżyk i za Stalina

Czytaj dalej
Fot. Dariusz Chajewski
Dariusz Chajewski

Z wojska do kopalni. Za co? Za krzyżyk i za Stalina

Dariusz Chajewski

Gdy pan Ludwik weźmie do ręki kawałek drewna, czuje kształty, życie. I spod jego dłuta wylatują ptaki. - To moi terapeuci - mówi.

Gdy schodzimy do zielonogórskiej pracowni Ludwika Oleksego, czujemy się jak w wolierze pełnej kolorowych, egzotycznych ptaków. Na próżno jednak szukalibyśmy ich przynależności do konkretnego fruwającego gatunku. Kształty owszem, ale te barwy. Bo takie ptaki mają gniazda tylko w... wyobraźni.

- Dla mnie to raczej terapia niż sztuka - mówi pan Ludwik, jakby muskając lekko drewniane pióra swoich „terapeutów”.

Wióry we krwi

Właściwie trudno mu nawet powiedzieć, kiedy zaczął rzeźbić. Matka miała ka-wałek ziemi, ojciec był cieślą. Może stąd rozumie drewno. Było biednie, ale tam, w Paszynie, w okolicy Nowego Sącza, zawsze chodziło o coś więcej niż pieniądze, a ludzie szukali piękna. Do rzeźbienia namawiał go nauczyciel, który był ludowym twórcą, i ksiądz, który założył rzeźbiarskie kółko.

- To chyba na robótkach ręcznych wyrzeźbiłem pierwszego ptaka - wspomina pan Ludwik. - Nauczyciel zabrał później to moje dzieło do pokoju nauczycielskiego i ustawił na honorowym miejscu. Jaki byłem dumny... Później rzeźbiłem jeszcze trochę w gimnazjum.

Więcej w wydaniu plus.gazetalubuska.pl

Dariusz Chajewski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.