Zakola i meandry: "Jacuzzi rybka i promenada"

Czytaj dalej
Fot. Pixabay
Andrzej Flügel

Zakola i meandry: "Jacuzzi rybka i promenada"

Andrzej Flügel

Pan Bogdan wraz z żoną i dwójką wypróbowanych przyjaciół wyskoczyli na kilka dni długiego weekendu nad morze. Dawno Pan Bogdan nie czekał na ten, przecież miniurlopik, jak teraz. Wydawało mu się, że nie jest pracoholikiem. Zauważył jednak, że z wiekiem praca zaczęła niebezpiecznie przenikać w jego życie i zaczęła nawet pojawiać się w snach.

Ostatnio poślizgnął się i wywalił w łazience na mokrych kafelkach. Wiecie o czym pomyślał, leżąc jak długi na glebie, jeszcze zanim nie stwierdził, że jest poobijany, ale cały? Nie o tym, czy przypadkiem czegoś sobie nie złamał, tylko o tym, jak sobie koledzy poradzą bez niego, jeśli rzeczywiście będzie musiał iść na jakieś zwolnienie lekarskie. Żona, której o tym opowiedział, stwierdziła, że chyba go porąbało jeszcze bardziej niż przypuszczała. Praca jest bardzo ważna i nie wolno jej lekceważyć. Trzeba jednak też myśleć o sobie. Nie wolno uważać, że jeśli nas nie ma w firmie kilka dni, to powstaje tam tak wielka wyrwa, że wszystko przestaje normalnie funkcjonować. Pan Bogdan pomyślał, że żona jak zwykle ma rację. Bo co stałoby się, gdyby go nagle trafił szlag? Nic. W firmie pożałowaliby, kilku pogadało, że był fajnym gościem, może spotkali się w gronie tych, z którymi pracował najdłużej, i powspominali. Pewnie z tematami, które on załatwiał, ktoś miałby początkowo kłopoty. Potem jednak wszystko wróciłoby do normy.

Biorąc to wszystko pod uwagę, wypad nam morze był mu potrzebny jak tlen. Wykupili sobie pobyt w hotelu z basenem. Już pierwszego dnia pan Bogdan leżąc w jacuzzi, przyjemnie masowany przez strumień w plecy, patrzył, jak za oknem pomykają ludzie. Pomyślał sobie wówczas, że to bardzo dobrze poczuć się, jak przedstawiciel klasy średniej, którego stać na hotel z basenem i wyżywieniem w restauracji. Choć tak naprawdę, gdyby to, ile zapłacił poddać rozsądnej analizie ekonomicznej, absolutnie nie powinien ruszać się z domu.

Wziąć te kilka dni urlopu, uwalić się na fotelu przed telewizorem. Pooglądać, poczytać zaległe książki, na które nigdy nie ma czasu. Zanurzyć się w słodkim lenistwie. W któryś wieczór zaprosić przyjaciół, wypić co nieco i przekąsić. Potem udać się do nich z rewizytą. Ewentualnie pojechać do szwagra na działkę. Tylko jak porównać to z jacuzzi, chłodnym piwkiem na plaży z szumem fal w tle, oglądaniem zachodzącego słońca, włóczeniem się tak, ot bez celu, promenadą? A świeżą rybką smażoną prosto z kutra, nawet jeśli jej cena może przyprawić o zawrót głowy? No właśnie. Czasem trzeba odstąpić od chłodnej analizy możliwości finansowych i trochę zaszaleć. Tak myślał pan Bogdan wracając po pięciu dniach do pracy. Wiecie, co stwierdził? Poradzili tam sobie bez niego!

Andrzej Flügel

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.