Zatrzymał pociąg, by ratować pasażerkę
Gorzów Wlkp. - Takich sytuacji miałem w życiu kilkadziesiąt, ale podziękowania dostaję po raz pierwszy - mówi kolejarz, który zatrzymał pociąg, by ratować pasażerkę.
- Ten kierownik pociągu zachował się bardzo pięknie. Chcę mu za to podziękować na łamach gazety - usłyszeliśmy od 85-letniego Zdzisława Urbanowskiego z Gorzowa, który wczoraj przyszedł do naszej redakcji. We wtorek o godzinie 5.56 wyruszył on pociągiem ze swoją żoną Reginą do Poznania. Tuż za Krzyżem kobiecie, która cierpi na chorobę wieńcową, zrobiło się słabo.
- Przemiły kierownik pociągu zainteresował się stanem zdrowia mojej żony. Wezwał pogotowie i gdy pociąg dojechał do Drawskiego Młyna, to nie zważając na nic, czekał chyba 25 minut, aż przyjedzie karetka i udzieli pomocy - opowiada gorzowianin. Po podaniu leków Urbanowscy zdecydowali się kontynuować podróż do Poznania (jechali do lekarza), a pan Zdzisław cały czas myślał o tym, że kolejarzowi należą się publiczne podziękowania.
- Kolejarzem jestem od 1988 roku, w 1994 zostałem kierownikiem pociągu i podobnych sytuacji miałem już ze 30. Czasami nawet poważniejszych. Za każdym razem zachowuję się podobnie. Też wzywam pomoc. To przecież normalne. Do tej pory nikt jednak nie wpadł na to, by mi tak podziękować. Bardzo mi z tego powodu miło - nie ukrywa Grzegorz Gałuch, który wezwał karetkę.
Dumne ze swojego pracownika są Przewozy Regionalne. - Cieszy nas, że pracują u nas takie osoby - przyznaje Andrzej Grussy, rzecznik zielonogórskiego oddziału przewoźnika.
Zatrzymywanie pociągu w podobnych sytuacjach określają procedury. Kolejarze, w miarę możliwości, powinni ocenić, czy doszło np. do zwykłego omdlenia, czy ataku serca, i gdy zachodzi potrzeba, wezwać pomoc.
- O wariantach rozwiązań, które można zastosować, opowiadać można długo - stwierdza Gałuch.