Jakub Kłyszejko

Znalazł pomysł na siebie

Wojciech Malajka ma na swoim koncie mnóstwo sukcesów Fot. Mariusz Kapała Wojciech Malajka ma na swoim koncie mnóstwo sukcesów
Jakub Kłyszejko

Wychowanek Fenomenu Babimost, reprezentant Polski i zawodnik czeskiego FBC Ostrawa. Ostro trenuje, aby spełniać swoje marzenia. Na razie świetnie mu idzie!

Na co dzień w Czechach możesz sobie pozwolić na knedliki i smażony ser, czy takie przysmaki nie wchodzą w grę?
Chciałem na początku jeść takie rzeczy na obiady, ale trener zwrócił mi uwagę, że przede wszystkim muszę postawić na zdrowe jedzenie i ryż. Dopiero po sezonie, albo ewentualnie w wolny weekend mogę sobie lekko pofolgować.

Jak trafiłeś do Ostrawy?
Jeden z moich sponsorów zaproponował mi testy w tamtejszym klubie. Odbywały się one w czerwcu ubiegłego roku. Pojechałem, dobrze się spisałem i od razu podpisaliśmy umowę na trzy lata.

Na jakim poziomie znajduje się unihokej w Czechach?
Jest tam jedna z najlepszych lig na świecie. Nie można jej nawet porównywać z polską. W odpowiednim momencie wyjechałem zagranicę żeby się dalej rozwijać. Poprzednie rozgrywki skończyliśmy na szóstym miejscu. Liczymy, że w przyszłym sezonie pójdzie nam znacznie lepiej.

Podoba ci się życie w Czechach?
Ostrawa liczy 250 tys. mieszkańców, więc jest to spore miasto. Mam szkołę w Cieszynie, do której dojeżdżam codziennie 40 km. Po zajęciach są treningi i praktycznie na nic nie mam czasu.

Jak wygląda twój zwykły dzień?
Rano jadę do szkoły. Wracam około 15-16. Później idę na trening. Na szczęście do hali mam dosłownie dwie minuty drogi. Zajęcia czasami trwają nawet trzy godziny. Wracam, jem kolację i od razu kładę się spać. Na dodatkowe przyjemności brakuje dnia.

Nie tęsknisz trochę za rodziną?
Kiedy wyjechałem pierwszy raz to do domu wróciłem dopiero po dwóch miesiącach. Jeżeli klub się zgadza to pojawiam się w Babimoście średnio co dwa miesiące. Wtedy mogę przyjechać do Polski, także powoli przyzwyczaiłem się do takiego trybu życia.

Sprawa edukacji jest dla ciebie bardzo ważna?
Uczę się w szkole zawodowej w Cieszynie. Wybrałem ją dlatego, abym łatwiej mógł realizować swoje marzenia. Jeżeli nie wyjdzie mi w sporcie, to zawsze jest jakaś alternatywa na przyszłość. Monter zabudowy i robót wykończeniowych w budownictwie – to będzie moją specjalnością. Zawsze jest to jakieś zabezpieczenie. Pozostał mi rok nauki, później egzamin zawodowy. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem to zrobię potem maturę i jeżeli czas pozwoli to studia.

Dlaczego wybrałeś akurat unihokej?
Zaczynałem grać w piłkę nożną i badmintona. Unihokej był na trzecim miejscu. Z dnia na dzień jeździłem na mecze, chodziłem na treningi, zdobywaliśmy medale mistrzostw Polski. Wtedy coś natchnęło mnie w tym kierunku. Coraz bardziej mnie to kręciło. Miałem okazję bywać na międzynarodowych arenach, widziałem jak grają w to najlepsi i pojawił się większy zapał.

W Polsce jest to mało popularna dyscyplina. Sądzisz, że w najbliższym czasie może się to zmienić?
Mało sponsorów jest zainteresowanych unihokejem. W Babimoście mamy kilku stałych partnerów, w innych klubach praktycznie wszyscy dopłacają do interesu. Gminy dają bardzo mało pieniędzy, które nie mogą wystarczyć. Nasza dyscyplina miała iść do góry, jednak o to będzie ciężko.

W innych dyscyplinach sukcesy reprezentacji zapoczątkowują większe zainteresowanie. Kadra unihokeja radzi sobie mocno przeciętnie…
Byłem niedawno trzeci raz na mistrzostwach świata. W Szwecji trzy, czterolatki biegają już z kijem i bawią się tym sportem. U nas tego nie ma. Między Polską, a najlepszymi w Europie robi się coraz większa przepaść. Żeby osiągnąć sukces, najlepiej zacząć jak najwcześniej. Ja rozpoczynałem mając osiem lat. Dopiero wtedy dowiedziałem się o tej dyscyplinie.

Finansowo można żyć z tego na dobrym poziomie?
Myślę, że w Szwajcarii, Szwecji i Finlandii zarabia się bardzo dobrze. Z tego co wie, to tamtejsi zawodnicy nie pracują i skupiają się tylko na graniu. W Czechach jest kilka drużyn z dobrym budżetem. Opłacają zawodnikowi mieszkanie, wyżywienie i pozwalają nieźle zarobić. W Polsce tego nie ma i nie wiadomo kiedy to się zmieni.

Ostrawa należy do tych najbogatszych ekip?
Mamy największy budżet w Czechach. Pod względem organizacyjnym mam jednak małe zastrzeżenia, o których nie chciałbym mówić. Mogło być lepiej, ponieważ przy podpisywaniu kontraktu niektóre rzeczy wyglądały inaczej. Jeżeli chodzi o poziom sportowy to jestem bardzo zadowolony.

Chciałbyś w przyszłości grać w lidze szwedzkiej. Dlaczego akurat tam?
Mogę się pochwalić, że podczas ostatnich mistrzostw świata dostałem dwie propozycje z tamtej ligi. Są to najmocniejsze rozgrywki na świecie. Jednak zostały mi dwa lata kontraktu w Ostrawie, który muszę wypełnić.

Inny klub nie mógłby cię stamtąd wykupić?
Musiałbym najpierw pograć tam jeszcze przynajmniej rok. Potem będę myślał o przyszłości. W sierpniu jadę na testy do Helsingborga. Sprawdzę się przez kilka dni, zobaczę jak fizycznie wyglądam na tle najlepszych. Potem zobaczymy co będzie dalej.

Istnieje szansa, że już w przyszłym sezonie zagrasz w Szwecji?
Nie ukrywam, że może się tam zdarzyć. Pozostał mi jednak jeszcze rok nauki w Polsce. To dla mnie jest także niezwykle ważne.
Dlaczego w zagranicznych ligach gra tak mało polskich zawodników?
Większość wychodzi z założenia, że nie da się z tego wyżyć. Wiadomo, trudno jest się wybić do najmocniejszych zespołów. Inni myślą, żeby skończyć szkołę, iść na studia, a unihokej jest dla nich tylko dodatkiem. Jest to hobby, do którego muszą jeszcze dopłacać. Chciałbym, aby unihokej stał się dyscypliną olimpijską. Wtedy wszystko może się zmienić i w końcu pójść do przodu.

Brat Eryk gra w Babimoście. Chciałbyś, aby poszedł w twoje ślady i wyjechał?
Jeden trener z Czech pytał się mnie o niego. Mówił, aby namówił brata na przyjazd do Pragi na testy. Na razie nie jest on przekonany. Uczy się w liceum wojskowym i na razie chce zostać w Polsce. Myślę, że niedługo mu się odwidzi i zdecyduje się na zmianę klubu.

Będziesz go namawiał i wspierał?
Na pewno tak. W tym roku Eryk mało bronił. W Fenomenie jest trzech bramkarzy i w seniorach dostawał mniej szans. Jego forma z miesiąca na miesiąc spadała. Trochę przestał wierzyć w swoje możliwości. Skoro tu był trzecim to trudno mu awansować na pierwszego. Trenuje dużo, ale na razie to nie pomaga.

W natłoku zajęć masz czas na inne przyjemności?
Najważniejsze są dla mnie treningi i nauka. Niedawno wróciłem z mistrzostw świata. Klub pozwolił zostać mi tydzień w domu. Wiadomo, mam zakaz imprez, palenia, alkoholu itp. Jestem sportowcem i tego się trzymam. W wolnej chwili lubię wybrać się na mecz hokejowej ekstraligi, którą mamy w Ostrawie. Zrobiło to na mnie spore wrażenie.

Dziewczyna narzeka na nadmiar twoich obowiązków?
Trudno jest się nam widywać. Ona pracuje w sklepie sportowym w Cieszynie, ja chodzę tam do szkoły i zazwyczaj się mijamy. Rano wspólnie dojeżdżamy i widzimy się dopiero wieczorem jak wrócę z treningu.

Czego można ci życzyć w najbliższym czasie?
Przede wszystkim chciałbym zagrać w kolejnym sezonie w superfinale ligi czeskiej. To jest moje najbliższe marzenie, które chciałbym spełnić. Podczas letniego World Games we Wrocławiu chciałbym wystąpić przeciwko mojemu idolowi, którym jest Mika Kohonen z Finlandii. Jesteśmy w tej samej grupie także prawdopodobnie do tego dojdzie.

Jakub Kłyszejko

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.