Żużlowe szkiełko: "Sorry, ale taki mamy (polski) klimat"

Czytaj dalej
Fot. Mariusz Kapala / Gazeta Lubuska
Rafał Darżynkiewicz

Żużlowe szkiełko: "Sorry, ale taki mamy (polski) klimat"

Rafał Darżynkiewicz

Za pięć dwunasta trwają ostatnie porządki, ostatnie zakupy i jeszcze kilka innych spraw do załatwienia. Jak zwykle – pewnie będą wyjątki, które zrzucone zostaną na kapryśną marcową aurę – wszystko się uda. Taka tradycja, początki muszą być trudne.
Tymczasem gdy nad Wisłą jeszcze nad ranem przymrozi, a gdzieniegdzie nawet popada śnieg, wszyscy ruszają na treningi.

O ile pogodową przewagę Wysp Brytyjskich czy krajów południa z torami w Krsko i Gorican zrozumieć mogę, o tyle wyższość torów w Żarnowicy, Debreczynie czy ogólnie rzecz biorąc torów niemieckich to już dla mnie sprawa niejasna.

Szerokość geograficzna niby ta sama, klimat jako żywo identyczny, zimy z tęgimi mrozami i metrem śniegu nie było, a jednak u nas jeździć, a przede wszystkim trenować się nie da. Toruńska Motoarena to jak wiadomo inna inszość. U nas dopiero stawia się nowe bandy i trzeba czekać. Przebudowuje parking, więc też czekać trzeba. A jeszcze nie dojechała komisja, nie zmierzyła, nie zważyła i tysiąca fotek nie zrobiła, więc też czekać trzeba. Ogólnie to tory są gotowe tylko cała infrastruktura pod okiem komisji wszelakich zrobiła sobie planową przerwę zimową.

Urok to nie tylko żużel

Trochę inaczej, a także po naszemu wygląda sprawa z piłką nożną. Europa i świat także jest pod wrażeniem naszych obiektów piłkarskich. Ten sam świat i ta sama Europa nijak nie mogą zrozumieć jak to się dzieje, że już na przedmeczowej rozgrzewce znika z tych pięknych i nowoczesnych stadionów trawa i mecze rozgrywane są na klepisku w błocie, po kostki co najmniej. Taki mamy klimat odpowiadają gospodarze obiektów, którzy do dyspozycji mają systemy podgrzewające murawę, genetyczne odmiany trawy i możliwość jej naświetlania. Wszystko na nic. Nie rośnie i już. To tak jak z tymi żużlowymi treningami. Wiosna, ciepło, nie pada od dwóch tygodni, ale trenować nie można. Nie da się.

W teorii to nic nie można. Z żużlowcami też dogadać się nie można.

Raptem kilka dni temu przez media lotem błyskawicy – gdzieniegdzie na czerwono z adnotacją: PILNE – przeleciała informacja o strajku żużlowców. Miesiąc przed inauguracją główni aktorzy postanowili powalczyć o swoje. Kluby – pracodawcy pod czujnym okiem zarządu Speedway Ekstraligi zmienili warunki płacy i pracy. Propozycje, które weszły w życie przewijały się tu i ówdzie w rozmowach od co najmniej roku. Takie konsultacje społeczne, choć trochę utajnione. Pomysłami żyli działacze, żyli kibice i armia dziennikarzy. Ci, których to dotyczyło czyli pracownicy-żużlowcy od tematu uciekali. Przypomnieli sobie dziś. W strajk nie wierzę, w zmianę przepisów również. Teraz to zaczyna się sezon i trzeba jechać.

Rafał Darżynkiewicz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.