Żużlowe szkiełko: "Udziwnienie prostoty"

Czytaj dalej
Fot. Andrzej Wisniewski / Polskapresse
Rafał Darżynkiewicz

Żużlowe szkiełko: "Udziwnienie prostoty"

Rafał Darżynkiewicz

Płacić czy nie płacić - oto jest pytanie. Ta kwestia podzieliła polski żużel na dwa obozy. W teorii podział przebiegać powinien pomiędzy tymi, którzy chcą mieć płacone czyli zawodnikami, a tymi którzy płacić już nie chcą czyli klubami.

Praktyka pokazuje jednak, że podział nie do końca jest taki. Obie strony mają liczne rzesze zwolenników, tak w grupie najliczniejszej czyli kibiców, jak i mniej licznej, a posiadającej głos decydujący czyli grupie działaczy. Każda ze stron ma swoje argumenty, każda broni swych racji. W środku zimy mamy gorący temat zastępczy. Tak, zastępczy, bo od tego czy zapłacimy za punkt w biegu przegranym jeden do pięciu czy nie, polskiemu żużlowi lepiej nie będzie. Jestem pewien, że dzięki temu regulaminowemu zapisowi, nie przybędzie żużlowych ośrodków, a te które mamy wcale nie staną się bogatsze.

(...) o wszystkim decyduje start i pierwszy łuk, a potem już tylko, nuda, nuda, jak w polskim filmie.

Przepis pewnie będzie obowiązywać, ale dziś nikt nie jest w stanie przewidzieć jakie przyniesie skutki. Pomijam sprawę finansów, a przede wszystkim zwracam uwagę na możliwość kuriozalnych sytuacji, jakie będziemy mogli obserwować na torze. Hipotetycznie – a zdarza się to ostatnimi czasy bardzo często – o wszystkim decyduje start i pierwszy łuk, a potem już tylko, nuda, nuda, jak w polskim filmie. Czy jestem w stanie sobie wyobrazić sytuację, że po pierwszym okrążeniu zawodnicy jednej drużyny jadący na pozycji trzeciej i czwartej zjeżdżają do parkingu? Tak, jestem. To bardzo prawdopodobne. Wiem też, że pomysłodawcy nie płacenia za taką „oszczędnościową jazdę” będą karać żółtą kartką. Widzę niezły kabaret oczami wyobraźni. Liczenie, że pierwszy lub drugi zdefektuje, albo zaliczy dzwon to trochę jak gra w totolotka. Może się uda, a może nie. Dajmy spokój udziwnieniom.

Żalgiris Wilno w polskiej ekstraklasie piłkarskiej

Ten sensacyjny pomysł stał się tematem dnia. A co to za sensacja dla kibica żużlowego? Żadna. Przecież w naszym żużlu mieliśmy już zespoły z Węgier, Ukrainy, a cały czas mamy z Łotwy. Przeciwnicy pomysłu litewskiego wątku dokopali się do informacji, jak to we wrześniu z Lokomotivem Daugavpils było. Ostrzeżenie wysłane ze Speedway Ekstraligi powinno ostudzić pomysł klubu z Wilna. Przecież nawet wygrywając ligę nie będą mieli gwarancji występów w europejskich pucharach.

Od tego czy zapłacimy za punkt w biegu przegranym jeden do pięciu czy nie, polskiemu żużlowi lepiej nie będzie.

Nasza liga, nasze decyzje – powie Legia, Lech i jeszcze Piast. Na całe szczęście UEFA to nie FIM czy inny UEM i pomysłów z kosmosu nie akceptuje. Jakoś tak się składa, że w Nyonie są w stanie przewidzieć konsekwencje - nawet te najbardziej nieprawdopodobne – decyzji podjętych na krajowych podwórkach. Sport to splot zdarzeń, które wielokrotnie wymykały się z jakichkolwiek ram prawdopodobieństwa. W sporcie zasada: „Im prościej tym lepiej” jest najważniejsza. Problem w tym, by do tej prostoty dojrzeć, albo się jej nauczyć.

Rafał Darżynkiewicz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.