Dawid Clune: Gorzów będzie mi się już zawsze dobrze kojarzył

Czytaj dalej
Fot. Zbigniew Borek
Zbigniew Borek

Dawid Clune: Gorzów będzie mi się już zawsze dobrze kojarzył

Zbigniew Borek

- Dlaczego wybrałem Gorzów? - o to pytają mnie wszyscy! Polak z Łodzi, którego spotkałem ostatnio w autobusie w Dublinie, i moi znajomi w Irlandii - mówi Dawid Clune, 28-letni Irlandczyk, nauczyciel angielskiego w gorzowskiej szkole językowej.

- Co wiedziałeś o naszym mieście, zanim tu przyjechałeś?
- Wiedziałem tylko, że macie dobry jazz club, że Gorzów leży nad rzeką, jest blisko Poznania i Berlina, i... prawie nic więcej. To trochę wynika z tego, że wolę być, dotknąć, sprawdzić, niż o nowych miejscach czytać.

- Jakie było Twoje pierwsze wrażenie z pobytu w Gorzowie?
- To był wrzesień, około godziny 10 wieczorem, wjeżdżałem pociągiem od strony Poznania. Zobaczyłem bulwar, pomyślałem: o, to jest naprawdę coś! O zmroku i w świetle wyglądał pięknie. Po drugiej stronie rzeki rzucała się w oczy Nova Park, też ładna. Zobaczyłem też przed galerią to coś dziwnego (David układa dłonie w kształt kuli - red.).

- Dominanta! To nasza dominanta, nazywana też szklanym pająkiem. I co wtedy pomyślałeś?
- Pomyślałem: co to jest, do diabła?!

- Wiesz, tam jest punkt widokowy, z którego można zobaczyć nasze miasto. Ale mało kto je ogląda, bo punkt jest zamknięty i ludzie nie wiedzą, że o otwarcie trzeba prosić ochroniarza.
- No proszę, też nie wiedziałem.

- I to było najdziwniejszą rzeczą, jaką u nas zobaczyłeś?
- Najdziwniejsza dla mnie nie była rzecz, a sytuacja. Ona miała wprawdzie miejsce w Krzyżu, ale jak myślisz o kolei w Gorzowie, to po drodze zawsze jest Krzyż. W listopadzie pewnego wczesnego ranka wracałem z Poznania. O godzinie 6 pociąg dojechał do Krzyża. Otworzyły się drzwi i tam nie było nikogo i niczego. Dosłownie! Wokół była tylko szarość, nicość, a nad głową bzyczało mi zepsute światło w wagonie. Gotowa sceneria filmu grozy. Tak, to było dziwne.

- Od Twojego przyjazdu do Gorzowa minęło jednak osiem miesięcy. Masz już swoje ulubione miejsca? Polubiłeś nasz bulwar, który tak Ci się spodobał na pierwszy rzut oka?
- Bulwar jest ładny, ale już jestem nim trochę, powiedzmy, znudzony. Fajnie się popija piwo na górnym pokładzie zacumowanej przy nim barki, ale od spacerów po bulwarze wolę się wypuścić tam, gdzie bulwar się kończy i jest trochę bardziej dziko. Trudno mi sobie wyobrazić zimę w Gorzowie bez wieczorów w przytulnej Cafe Costa. Bardzo polubiłem klimatyczne Kino 60 Krzeseł, gdzie oglądam filmy niezależne, ale chodzę też do kina w Askanie, jednak dla innych, komercyjnych filmów. Poszedłem na żużel, bo tu wszyscy chodzą na żużel. Byłem w teatrze, w filharmonii, to są na pewno miejsca, które warto znać, ale najwyższa półka to jest jazz club. Jego koncerty to wręcz klasa światowa.

- A ludzie? Co myślisz o gorzowianach?
- O tych, których poznałem osobiście, myślę, że to mili, otwarci ludzie. Generalnie jednak gorzowianie wciąż chyba nie są przyzwyczajeni do obcokrajowców. Nie zetknąłem się z agresją czy wrogością, ale gdy niektórzy słyszą język angielski, spoglądają nieco podejrzliwie. Zdarzyły mi się kłopoty z zamówieniem pizzy, choć próbowałem po trosze po polsku.

- Czyli były takie chwile, kiedy pomyślałeś sobie: cholera, co ja tu robię?
- Tak, ale paradoksalnie nie „na mieście”, tylko w towarzystwie. W środku imprezy na Dzień Świętego Patryka po paru drinkach wszyscy mieli świetny humor. Przeszli na polski, głośno dyskutowali, a ja siedziałem w środku i nic nie rozumiałem. To było bardzo... surrealistyczne (śmiech - red.).

- Jakim cudem w ogóle trafiłeś do Polski? I dlaczego do Gorzowa, a nie do Krakowa, Warszawy czy Gdańska?
- To jest pytanie, które słyszę najczęściej. Dlaczego Gorzów? - pytają mnie wszyscy! Polak z Łodzi, którego spotkałem ostatnio w autobusie w Dublinie, przyjął mężnie to, że się przeprowadziłem z Londynu do Polski, ale że do Gorzowa, to jakoś nie mógł zrozumieć. - Dlaczego Gorzów?! - zapytał jak moi znajomi w Irlandii. Taki tytuł dałem więc mojemu wierszowi.

- No to powiedz: dlaczego Gorzów?
- Najpierw zdecydowałem, że chcę się wyprowadzić z Londynu. Rozesłałem sporo CV po całym świecie, od Korei, przez Włochy, do Polski właśnie. Tu w grę wchodził Kraków, miałem stamtąd ofertę, ale ostatecznie wybrałem Gorzów. Szukałem spokojnego miejsca, żeby pracę nauczyciela w szkole językowej połączyć z pracą nad scenariuszem sztuki teatralnej. Odezwała się Beata (Beata Kulik, właścicielka Studium Języków Obcych New England, w którym uczy David - red.). Zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie biznesowe. Obawiała się jednak, czy Gorzów będzie dla mnie atrakcyjny, przecież żyłem wtedy w europejskiej metropolii. Powiedziałem, że no właśnie zdecydowałem się Londyn opuścić. I oto jestem (śmiech - red.).

- Co się w naszym mieście nie podoba? Co Cię razi?
- Najbardziej chyba to, że jest dużo zaniedbanych i opuszczonych budynków. Wiele z nich to atrakcyjna stara architektura, która mogłaby dodawać miastu uroku, tworzyć fantastyczny klimat. Ktoś o to powinien zadbać: rząd albo władze lokalne. W niektórych miejscach jest wprawdzie oryginalne graffiti, ale to problemu nie załatwi. Macie i takie ciekawe miejsca jak schody donikąd, które też warto by poddać renowacji.

- Wkrótce chcesz jednak z naszego miasta wyjechać.
- Tak, ale nie dlatego, że tu mi się nie podoba. Taki był plan od początku. Chciałem skończyć pisanie scenariusza sztuki. Udało mi się to, w Gorzowie łatwiej było o samodyscyplinę, mniej rzeczy odciąga twoją uwagę (uśmiech - red.). Potem planowałem wrócić do Londynu, żeby otworzyć własną szkołę językową. Wyjeżdżam w czerwcu.

- Co będziesz wspominał za rok czy dwa? Może czegoś Ci będzie brakować?
- Gorzowa! Naprawdę, polubiłem to miasto. Jestem typem człowieka, który lubi się wiązać z miejscem, w którym żyje. Gorzów będzie mi się już zawsze dobrze kojarzył.

Dlaczego Gorzów
David Clune

W północno - wschodniej Polsce jest miasto nazywane Gorzowem
Może wydawać się dziwnym miejscem dla Irlandczyka wagabundy
Ale po dwóch dobrych latach pod palącym niebem Londynu
Potrząsnąłem sobą, powiedziałem „weź odpocznij” i powiedz temu miastu „do widzenia”.

Przybyłem wieczorem we wrześniową sobotę.
Jeśli kiedykolwiek widziałem piękniejsze miejsce, naprawdę nie mogę sobie przypomnieć
Bulwar był rozpromieniony, po drugiej stronie rzeki świeciła Nova Park
Wikipedia twierdziła, że to Klejnot Wschodu i dotrzymała słowa.

Spotkałem uśmiechniętą Beatę i Bartka, jej kompana
Pokazali mi katedrę i galerię Manhattan
Przejechaliśmy koło Cafe Costa i pizzerii OK
Zabrali mnie do mojego mieszkania, powiedziałem pierwszemu dniu „na razie”.

Mijały tygodnie, gdy uczyłem w New England
Przyjacielska ekipa była uśmiechnięta, a wszyscy studenci znakomici
Spróbuję w przyszłości przywołać wszystkie twarze i nie pozwolić żadnej ode mnie uciec
Dziękuję Ci, Gorzowie, za wspomnienia, które będą pielęgnował z czułością.

Why Gorzow?
by David Clune

There is a town named Gorzow in North Western Poland
It may seem a strange place for a ramblin’ Irish man
But after two good years under London’s burning skies
I gave myself a shake and said “take a break” and to the city I said “goodbye”!

I arrived in the evening on a Saturday in September
If I e’er viewed a more beautiful place I really can’t remember
The Bulwar was radiant, Nova Park shone across the river
Wikipedia said it was the ‘Jewel of the East’ and it really did deliver.

So I met sweet smiling Beata and Bartek her companion
They showed me the Cathedral and Galeria Manhattan
We drove past Cafe Costa and Pizzeria OK
They brought me to my flat and I said “so long” to my first day.

As the weeks flew by I was teaching at New England
The friendly staff were such a laugh and the students all were brilliant
I will try, in time, to recall all the faces and let none escape me
Thank you, Gorzow, for the memories, which I will cherish fondly.

Zbigniew Borek

Jestem dziennikarzem i wydawcą drukowanego wydania "Gazety Lubuskiej". Jako reporter lubię pracować w terenie (a wszystko jest terenem, jak stwierdził kiedyś filozoficznie jeden z kolegów po fachu), pogadać z ludźmi, a przede wszystkim słuchać ich historii.


Dziennikarsko interesuję sprawami społecznymi, sądownictwem, polityką, Gorzowem, w którym mieszkam, Strzelcami Krajeńskimi, z których pochodzę, regionem lubuskim, w którym żyję i pracuję, a poza tym - przynajmniej się staram - wszystkim, co wydaje mi się ważne także w kraju i na świecie.


W swojej pracy szczególnie lubię


Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.